Decyzja Sądu Najwyższego w czwartek który utrzymuje dostęp krajowy Walka z mifepristonem, lekiem aborcyjnym, pozostaje zacięta, a ponieważ kilka stanów przygotowuje się do dodatkowych postępowań sądowych, debata polityczna na temat pigułki trwa.
Były prezydent Donald Trump milczy na temat swojego stanowiska w sprawie leczenia używany za ponad 60% aborcji w ubiegłym roku.
W wywiadzie z Magazyn Czas w kwietniu Trump zapowiedział, że w następnym tygodniu opublikuje stanowisko polityczne w sprawie tego narkotyku. „Mam na ten temat swoje zdanie, ale nie będę go wyjaśniał. Jeszcze tego nie powiem. Mam jednak na ten temat dość zdecydowane zdanie” – powiedział Time. Ale ta data minęła bez żadnego ogłoszenia ze strony byłego prezydenta.
„Sąd Najwyższy jednomyślnie orzekł 9-0. Problem jest rozwiązany. „W tych wyborach chodzi o naprawienie słabości, niepowodzeń i nieuczciwości rodziny mafijnej Biden” – powiedziała rzeczniczka RNC Danielle Alvarez.
Jednak decyzja Sądu Najwyższego dotycząca mifepristonu jest nadal istotną kwestią dla kandydatów na prezydenta. Prezydent Stanów Zjednoczonych powołuje komisarza Agencji ds. Żywności i Leków (FDA), która administruje lekiem. Sprawa do Sądu Najwyższego została wniesiona przez grupę lekarzy i stowarzyszenia sprzeciwiające się prawom do aborcji przeciwko FDA i Sądowi Najwyższemu w pozwie jednogłośna decyzjaodrzucił pozew ze względów proceduralnych, uznając, że powód nie miał do tego legitymacji prawnej.
Sąd Najwyższy nie odniósł się do kwestii, czy FDA działała zgodnie z prawem, podejmując w latach 2016 i 2021 szereg kroków mających na celu złagodzenie zasad stosowania mifepristonu. Niewykluczone, że nowy komisarz FDA ponownie podejmie próbę cofnięcia zezwolenia.
Prezydent, który chciał zaprzestać stosowania mifepristonu, mógłby także powołać się na długo uśpioną ustawę Comstock Act, która mogłaby zostać wykorzystana do zakazania dostaw leku aborcyjnego. Zapytany w wywiadzie dla „Time’a”, czy jego administracja będzie egzekwować to rozwiązanie, Trump powiedział, że za dwa tygodnie złoży oświadczenie w tej sprawie.
Podczas czwartkowego spotkania za zamkniętymi drzwiami z republikańskimi członkami Kongresu Trump nie odniósł się do decyzji sądu w sprawie mifepristone, ale – zdaniem obecnych na spotkaniu prawodawców – szerzej omówił kwestię dostępu do aborcji i ponownie wyraził swoje przekonanie, że jest to teraz za nim. . stanom, aby decydowały o polityce.
„Powiedział, aby mówić o tym kierując się sumieniem, dzielić się swoimi przekonaniami i robić to w sposób, który ma sens dla ludzi” – powiedział dziennikarzom spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson o uwagach Trumpa. „Stany zajmują się obecnie tą kwestią i on czuje się komfortowo, zatrzymując ją”.
Polityka wokół kwestii aborcji była dla Trumpa skomplikowana. Pochwalił uchylenie wyroku w sprawie Roe przeciwko Wade Wade i otrzymał za to pochwałę, ponieważ podczas swojej pierwszej kadencji mianował trzech konserwatywnych sędziów Sądu Najwyższego. Ale ta kwestia jest także politycznie ryzykowna dla Partii Republikańskiej. W każdym stanie – nawet w stanach czerwonych, które już zatwierdziły dostęp do aborcji – te przepisy zostały przyjęte. I ta kwestia okazała się zachęcać Partię Demokratyczną w wyborach.
Chociaż popiera zapewnienie stanom dostępu do aborcji, mówiąc „Time”, że „nie ma znaczenia, czy czuję się komfortowo, czy nie” w kwestii sposobu, w jaki państwa decydują się na stanowienie prawa, skrytykował także niektóre przepisy stanowe. Krytykował Sześciotygodniowy zakaz na Florydzie jako „duży błąd” i „zbyt poważny”. Nie chciał jednak powiedzieć, w jaki sposób będzie głosował ws Wyniki głosowania na Florydzie w listopadzie, co oznaczałoby włączenie prawa do aborcji do konstytucji stanu.
Jednocześnie Trump potrzebuje także wsparcia ze strony grup antyaborcyjnych i wyborców. W nagranym na początku tygodnia przemówieniu w Instytucie Danbury, w którym wzywano do „całkowitego wykorzenienia aborcji”, Trump nie użył słowa „aborcja”. Powiedział im jednak: „To będzie wasz rok, ponieważ powrócicie jak żadna inna grupa… A ja będę z wami u mojego boku”.
Demokraci, dla których dostęp do aborcji stał się centralnym elementem ich starania o reelekcję, oklaskiwali decyzję Sądu Najwyższego, ale jej nie świętowali, ostrzegając, że ich walka o dostęp do aborcji jeszcze się nie zakończyła.
„To nie jest powód do świętowania, ponieważ rzeczywistość jest taka, że nadal są rzeczy, które się nie zmienią” – powiedziała wiceprezydent Kamala Harris. „Widzimy fakt, że dwie trzecie kobiet w wieku reprodukcyjnym w Ameryce żyje w stanach, w których Trump zakazał aborcji. Ta decyzja tego nie zmieni.”