Home Aktualności Profesor prawa jest wściekła, że ​​ludzie jedzą bajgle przed jej domem wartym...

Profesor prawa jest wściekła, że ​​ludzie jedzą bajgle przed jej domem wartym 1,5 miliona dolarów po otwarciu pobliskiego wirusowego delikatesu

26
0


Wybitna profesor prawa jest wściekła, że ​​ludzie jedzą bajgle przed jej wartym 1,5 miliona dolarów Waszyngtonem DC do domu po tym, jak na jej ulicy otwarto popularne delikatesy.

Melinda Roth, profesor prawa na Uniwersytecie George’a Washingtona, jest jedną z 16 osób, które podczas niedawnego spotkania żarliwie protestowały przeciwko sklepowi Call Your Mother, a nawet zasugerowały otwarcie w jego miejsce mniej udanej firmy.

Firma prowadzona przez Danielę Moreię i „szefa kuchni Doughboi” Andrew Danę to „żydowskie” delikatesy zlokalizowane w Georgetown – jednej z siedmiu lokalizacji w rejonie DC – łącznie z namiotem typu pop-up na lokalnym targu rolnym.

Jasnoróżowe delikatesy znajdują się zaledwie kilka domów dalej od domu Rotha, ponieważ ona i inni wściekli mieszkańcy mają dość obecności klientów w ich sąsiedztwie.

W środę podczas przesłuchania przed Radą ds. Regulacji Przestrzennych profesor udostępnił prezentację w programie PowerPoint i zaproponował zarządowi, że sprawa „nie jest konkursem popularności” i że „cichy, senny biznes, który nie jest zbyt udany” powinien zastąpić bajgla sklep.

Delikatesy Call Your Mother Deli w Georgetown w stanie Waszyngton znajdują się pod ostrzałem wściekłych mieszkańców, którzy próbują wypchnąć odnoszący sukcesy sklep z bajglami ze swojej okolicy z powodu problemów z zagospodarowaniem przestrzennym i „braku szacunku” dla klientów

Melinda Roth, profesor prawa na Uniwersytecie George'a Washingtona, jest jedną z 16 osób, które podczas niedawnego przesłuchania przed Radą ds. Regulacji Przestrzennych złożyły żarliwy zarzut przeciwko sklepowi

Melinda Roth, profesor prawa na Uniwersytecie George’a Washingtona, jest jedną z 16 osób, które podczas niedawnego przesłuchania przed Radą ds. Regulacji Przestrzennych złożyły żarliwy zarzut przeciwko sklepowi

„Wszyscy chcemy, aby w dalszym ciągu odnosili sukcesy, ale jak usłyszycie, chcemy, aby odnosili sukcesy we właściwym miejscu” – powiedział Roth.

„I nie w bloku pośrodku dzielnicy mieszkalnej, który jest źle przygotowany, aby stawić czoła konsekwencjom ich wielkiego sukcesu”.

Sklep, który znajduje się na rogu O Street, został otwarty w lipcu 2020 roku i od momentu jego powstania turyści i miejscowi tłumnie odwiedzali lokal po dobre bułeczki, kawę, „Schmearz” i „Fixin’s”.

Lokalizacja zaczynała się od sklepu spożywczego, następnie przekształciła się w antykwariat, a tuż przed delikatesami – kwiaciarnię.

– powiedział Topher Matthews, doradczy komisarz sąsiedzki w okolicy „Washington Post”. że budynek istniał już w czasach przedwojennych.

Matthews wyjaśnił, że w latach 70. XX w. zatwierdzono wyjątek dla tego sklepu z antykami, po tym jak zastąpił on sklep spożywczy i zmienił go w sklep detaliczny.

Delikatesów nie uważa się za sklep detaliczny i zanim zostały otwarte, zarząd złożył wniosek o wydanie wyjątku przez zarząd zagospodarowania przestrzennego, ale miejscowi się temu sprzeciwiali.

Przeciwni mieszkańcy wyrazili swoje obawy, a nawet skierowali je do Sądu Apelacyjnego DC, gdzie w 2022 r. przyznano im częściowe zwycięstwo. Sąd zgodził się, że zarząd ds. zagospodarowania przestrzennego musiał dodatkowo wyrazić zgodę na lokalizację sprzedaży przygotowanej żywności.

Po środowym spotkaniu Roth podzieliła się na swoim Facebooku swoimi obawami dotyczącymi „wojen na bajgle”

Po środowym spotkaniu Roth podzieliła się na swoim Facebooku swoimi obawami dotyczącymi „wojen na bajgle”

Współwłaściciel Dana musiał wówczas ponownie stanąć przed zarządem zagospodarowania przestrzennego, aby walczyć o utrzymanie swojego sklepu przy życiu.

Dana bardzo głośno wypowiadał się na temat wyzwań stojących przed jego firmą, zamieszczając w zeszłym tygodniu film, w którym prosi klientów o pomoc w utrzymaniu sprawności ich lokalizacji w Georgetown.

„Czy tak samo jak ja kochacie ten sklep w Georgetown? To może być moje ulubione miejsce” – powiedział.

„Mamy do czynienia z pewnymi kwestiami dotyczącymi zagospodarowania przestrzennego, które mogą mieć wpływ na naszą zdolność do pozostania tutaj w bardzo długiej perspektywie”.

„Chcesz nas zobaczyć, móc sprawić radość okolicy. Będziemy wdzięczni za Twoje wsparcie” – powiedziała Dana, zachęcając ludzi, aby nawiązali kontakt i dowiedzieli się więcej o tym, jak mogą wesprzeć delikatesy.

Pod jego postem osoba, która stwierdziła, że ​​„często” odwiedza sklep, napisała, że ​​uważa za „brak szacunku” sposób, w jaki klienci siedzą na posesjach sąsiadów i „pozostawiają śmieci”.

— Wszyscy powinniście lepiej to patrolować. Zwłaszcza, gdy wrócą studenci” – dodali.

Podczas prezentacji Rotha pokazała zdjęcia i filmy przedstawiające klientów siedzących na werandach i jedzących bajgle, przepełnionych koszy na śmieci oraz zdjęcie, które jej zdaniem przedstawiało „olbrzymiego szczura”.

„Washington Post” doniósł, że obecny na rozprawie eksterminator zeznawał i stwierdził, że sklep z bajglami nie spowodował większej liczby gryzoni w okolicy.

„Pewien mężczyzna używa nawet kosza na śmieci jako stołu do jedzenia bajgli” – wspominał Roth podczas przesłuchania.

Następnie skarżyła się na głośne samochody dostawcze i klientów, którzy zajmowali „rzadkie miejsca parkingowe przy budynkach mieszkalnych”.

Roth powiedział zarządowi: „Właściciele tych domów nie byli w stanie nakłonić ludzi do przeprowadzki. Ludzie stają się bardzo wojowniczy. Chcą zjeść swoje bajgle. Chcą zjeść ich kanapki. To część doświadczenia.

Innym przeciwnikiem, który dołączył do Roth w jej walce, był Michael Savage, były mieszkaniec, który zdecydował się przeprowadzić, gdy zauważył, że na jego ulicy otwiera się sklep.

Savage wziął sprawy w swoje ręce i sprzedał swój dom przy O Street po tym, jak zobaczył histerię w lokalizacji Park View.

Po spotkaniu Roth na swoim Facebooku przekazała aktualne informacje na temat bitwy o zagospodarowanie przestrzenne.

„Ciężki dzień (cały dzień, ponad 10 godzin) w wojnach na bajgle” – powiedziała.

„Kiedy nie masz po swojej stronie prawa, schodzisz nisko i próbujesz zdyskredytować opozycję”.

„Jestem zbulwersowany taktyką zastraszania, wprowadzaniem w błąd i faktem, że ludzie nie rozumieją, że odnoszące sukcesy przedsiębiorstwa komercyjne mieszczą się w strefach komercyjnych, a nie w sercu dzielnic mieszkaniowych. Podział na strefy nie jest konkursem popularności.

Niektórzy byli oburzeni decyzją „Zadzwoń do matki”, inni cieszyli się, że w ich sąsiedztwie można prowadzić odnoszący sukcesy biznes.

Chris Itteilag, człowiek, który kupił dom Savage’a, powiedział, że sprzeciwy wobec delikatesów wprowadzają w błąd co do ogólnych doświadczeń okolicy.

Itteilag kwestionuje twierdzenie, że to nie klienci niszczą okolicę, ale mieszkańcy bloku tak. Pokazał także zdjęcia samochodów z biletami parkingowymi, twierdząc, że należą one do mieszkańców, a nie klientów.

Jedna z osób skomentowała wezwanie sklepu o pomoc i skarżyła się, że uważa za „brak szacunku” sposób, w jaki klienci siedzą na posesjach sąsiadów i „pozostawiają śmieci”.

Jedna z osób skomentowała wezwanie sklepu o pomoc i skarżyła się, że uważa za „brak szacunku” sposób, w jaki klienci siedzą na posesjach sąsiadów i „pozostawiają śmieci”.

Sklep został otwarty w lipcu 2020 roku i od chwili jego powstania turyści i miejscowi tłumnie odwiedzają lokal po dobre bułeczki, kawę, „Schmearz” i „Fixin's”

Sklep został otwarty w lipcu 2020 roku i od chwili jego powstania turyści i miejscowi tłumnie odwiedzają lokal po dobre bułeczki, kawę, „Schmearz” i „Fixin’s”

„Ja i inni zwolennicy faktycznie mieszkamy w tym bloku z naszymi rodzinami” – powiedział Itteilag.

Inny zadowolony klient, Josh Randle, powiedział, że on i jego córka naprawdę lubią chodzić do sklepu na ich ulicy.

„Zadzwoń do matki” ratuje sytuację za każdym razem” – powiedział Randle.

– Od 8 do 2, jeśli o mnie chodzi, to nasi sąsiedzi.

Małżeństwo Judith Fedo i Joseph Dains koniecznie odwiedziło sklep z bajglami ze swoim trzyletnim dzieckiem, gdy usłyszeli w mediach społecznościowych o zamieszaniu wokół podziału na strefy.

Danis (40 l.) powiedziała „The Washington Post”, że w sklepie i okolicy „nie było hałaśliwego”.

Głosowanie

Po czyjej jesteś stronie?

  • Właściciel domu 0 głosów
  • Sklep z bajglami 0 głosów

„Chcę wiedzieć, jaką idylliczną społeczność wyobrażają sobie w głowach narzekający sąsiedzi, bo kiedy się rozejrzysz, możesz wyczuć ten rodzaj, no wiesz, europejskiego klimatu, tego starego świata. A kiedy jedziesz do Wielkiej Brytanii lub Europy, nie panuje tam stagnacja i super cisza” – dodał Danis.

Inny miejscowy, 90-letni Joe Katalina, który mieszka w tej dzielnicy od 1987 roku, stwierdził, że nie przeszkadza mu, gdy klienci delektują się bajglami na progu jego domu.

– Wcale mi to nie przeszkadza. Będą gdzieś siedzieć… Przyzwyczaiłem się do tego.

„Mam dość ludzi narzekających na tę okolicę” – dodała Katalina.

DailyMail.com skontaktował się z Call Your Mother i Roth w celu uzyskania komentarza.



Source link