Home Aktualności Rozpowszechnia się nowa, szalona „teoria spiskowa” na temat tego, jak rząd próbuje...

Rozpowszechnia się nowa, szalona „teoria spiskowa” na temat tego, jak rząd próbuje stłumić Twoją wolność słowa – tylko tym razem jest to rzeczywiście PRAWDA, pisze PETER VAN ONSELEN

23
0


Trzeba pokochać ironię polityków – nie oszukujmy się – zarabiając na życie wprowadzaniem w błąd – chcących przeforsować nowe „przepisy dotyczące dezinformacji”, które nie będą ich dotyczyć, ale będą miały zastosowanie do przeciętnego Australijczyka.

Podczas gdy klasa polityczna może w dalszym ciągu swobodnie wypowiadać się, także w parlamencie – wykluczona z nowych przepisów – pedałując fałszywe narracje odpowiadające jej celom, kiedy tylko chce, reszcie społeczeństwa grozi wciągnięcie przed specjalnie zwołaną izbę gwiazd, aby udowodnić swoją niewinność w przypadku oskarżenia rozpowszechniania kłamstw.

Na tym nowo zaproponowany przepis prawa pracy nie kończy się na zasadzie „jedna zasada dla nas, inna zasada dla reszty”.

Elitarna część kraju również korzysta ze specjalnych wyjątków od przepisów ograniczających wolność słowa.

Naukowcy i artyści mogą wypowiadać się na tematy, na które zgodnie z proponowanym prawem nie wolno Ci odpowiadać.

Mogą wycelować w coś, co powiedziałeś lub zrobiłeś, a twoje prawo do odpowiedzi byłoby ograniczone przez prawo, zmuszając cię do siedzenia w ciszy, podczas gdy oni rozwiązują twoją sprawę lub traktują sprawę bliską twojemu sercu.

To szokujący przypadek stłumienia sprzeciwu mas przy jednoczesnej ochronie elit.

Zwykle rozważałbym przypisanie wypaczonych skutków tego źle opracowanego prawodawstwa dobrze wydeptanemu „prawu niezamierzonych konsekwencji”.

Rząd Anthony’ego Albanese’a proponuje nowe prawo dotyczące „dezinformacji”.

Organizacje praw człowieka obawiają się, że proponowane przepisy mogą ograniczyć wolność słowa (na zdjęciu protestujący w Sydney w listopadzie 2021 r.)

Organizacje praw człowieka obawiają się, że proponowane przepisy mogą ograniczyć wolność słowa (na zdjęciu protestujący w Sydney w listopadzie 2021 r.)

Innymi słowy, dobre intencje, które czasami przez pomyłkę prowadzą do złych wyników.

Tyle że to ustawodawstwo to wilk w owczej skórze. Nie ma nic niezamierzonego w wynikach, do których to doprowadzi. Uważam, że projekt proponowanych przepisów jest celowy.

Ten laburzystowski rząd chce stłumić wolność słowa mas, ponieważ nie szanuje i nie toleruje opinii głównego nurtu.

Na przykład w ten sam sposób premier spoglądał z pogardą na każdego Australijczyka, który sprzeciwiał się jego głosowi w parlamencie. Zwolennicy tej debaty regularnie oskarżali przeciwników o kierowanie się rasizmem, a nie o uczciwe obawy co do sformułowania proponowanej propozycji.

Te nowe przepisy dotyczące dezinformacji są po prostu próbą uniemożliwienia przeciętnym wyborcom wyrażania opinii, które mogłyby podważyć pogląd obudzonego establishmentu lub przyjąć coraz bardziej dławiący charakter poprawności politycznej w tym kraju.

Australia ma już niewiele zabezpieczeń dotyczących wolności słowa. Dorozumiana polityczna wolność słowa w interpretacji konstytucji, ale brak karty praw zawierającej tę zasadę.

A jednak oto jesteśmy, dając świadectwo rządowi, który stara się aktywnie ograniczać wolność słowa za pomocą nowych przepisów, które można subiektywnie zastosować do niektórych, ale nie do innych.

Nic dziwnego, że sprzeciwia się temu opozycja, a zwolennicy wolności obywatelskich podnoszą alarm.

Do dysfunkcji dochodzi także w tym, że rząd ten niepotrzebnie spieszy się z uchwaleniem nowych przepisów, żądając ich uchwalenia przez parlament po tej stronie nowego roku.

Jaka jest pilność? Czy to przypadek, że wkrótce potem staną przed reelekcją? Czy te przepisy pomogą Partii Pracy zamknąć komentarze krytyczne na temat jej wyników?

To są uczciwe pytania, na razie bez odpowiedzi.

Nikt nie chce, aby mowa nienawiści lub obelżywa retoryka rozprzestrzeniały się w Internecie, a tym bardziej, gdy miały one również charakter zniesławiający.

Zatem w zasadzie nie ma nic złego w chęci uzupełnienia istniejących przepisów prawnych zapobiegających takim zachowaniom.

Minister komunikacji Michelle Rowland miałaby na mocy proponowanych przepisów szerokie uprawnienia

Minister komunikacji Michelle Rowland miałaby na mocy proponowanych przepisów szerokie uprawnienia

Jednak proponowana ustawa idzie o wiele dalej.

Daje nawet ówczesnemu ministrowi ds. komunikacji nadzwyczajne uprawnienia do osobistego zarządzenia przesłuchań lub dochodzeń w sprawie dezinformacji.

Brzmi to bardziej jak fabuła filmu dokumentalnego o reżimie Stasi w Niemczech Wschodnich podczas zimnej wojny niż nowy zbiór zasad, które Partia Pracy poważnie popiera w XXI wieku.

Największym problemem związanym z ograniczaniem komentarzy politycznych, które można uznać za dezinformację, jest wysoce subiektywny charakter dokonywania takich ocen.

Zarówno lewica, jak i prawica często twierdzą, że ich przeciwnicy polityczni rozpowszechniają kłamstwa. Wyobraź sobie, że możesz dać ministrowi władzę nieustannego sondowania przeciwników pod ochroną takiego nowego prawa.

Film „1984” może i jest już przestarzały, ale jego znaczenie rośnie, gdy klasa polityczna stara się ograniczać prawa w sposób, do jakiego zaprojektowano to nowe prawo.

Dlatego kończymy tam, gdzie zaczęliśmy: ironią losu każdego polityka, który w celach zarobkowych przekręca i wypacza fakty, aby zaproponować nowe „prawa dotyczące dezinformacji”, które mają zastosowanie do reszty z nas, ale nie do nich, jest hipokryzja na palach.

Jednak skrajny brak samoświadomości przy takim działaniu oznacza, że ​​Partia Pracy nawet nie zda sobie sprawy z tego, jak hipokryzją są argumentując za tym nowym prawem.



Source link