Home Rozrywka Najbardziej zagmatwana scena w „Grze o tron” może mieć zaskakujące wyjaśnienie

Najbardziej zagmatwana scena w „Grze o tron” może mieć zaskakujące wyjaśnienie

9
0






Kiedy kurz w końcu opadnie nad fenomenem fantasy znanym jako „Gra o tron”, a fani będą mogli spojrzeć wstecz bez bycie przyćmionym emocjami (na wzór tego, co działo się ostatnio z 20. rocznica „Lost” i jego nieustająca ponowna ocena), czas może okazać się łaskawy dla przełomowego serialu HBO – kontrowersje i w ogóle. Niektóre z tych kontrowersji stały się nierozerwalną częścią sposobu, w jaki omawiamy i analizujemy to epickie przedsięwzięcie, np jego niepewne podejście do przedstawiania przemocy seksualnej lub na różne sposoby adaptacja odeszła od serii „Pieśń lodu i ognia” autora George’a RR Martina. Inne należą do zupełnie innej, bardziej zróżnicowanej kategorii, którą warto przeanalizować nawet po tylu latach. W tym świetle szczególnie dziwna scena sprzed ponad dziesięciu lat może być warta ponownego przyjrzenia się.

Nie, nie mówimy o Daenerys Targaryen i jej ziejącym ogniem smoku, zrównujących Królewską Przystań z ziemią, ani o Branie Złamanym, który w jakiś sposób skończył jako Król Siedmiu Królestw, ponieważ miał „najlepszą historię”. Raczej najbardziej zagmatwany moment w całej serii dotyczył najbardziej przyziemnego tematu: chrząszczy. Cofnijmy zegary do czwartego sezonu „Gry o tron”, kiedy Tyrion Lannister (Peter Dinklage) został oskarżony o zamordowanie swojego socjopatycznego królewskiego siostrzeńca Joffreya (Jack Gleeson), a następnie postawiony przed sądem za swoje rzekome zbrodnie. W przeddzień próby bojowej mającej zadecydować o jego losie, podczas której złożył swoje życie w ręce żądnego zemsty Oberyna Martella (Pedro Pascal), zhańbiony Lannister odbywa ostatnią rozmowę ze swoim bratem Jaimem (Nikolaj Coster- Waldau) gdzie w końcu wspominają swojego chorego psychicznie kuzyna i jego dziecięcą obsesję na punkcie, cóż, rozbijania chrząszczy.

Niemal natychmiast widzowie zaczęli się zastanawiać, co to dokładnie miało oznaczać i jaka metafora (jeśli w ogóle istniała) ujawniła ukryte znaczenie. Dziesięć lat później tę zagadkę można uznać za rozwiązaną.

Wyjaśniono scenę rozbijania chrząszczy z Gry o Tron

„House of the Dragon” może obecnie spotykać się z pewnymi reakcjami wynikającymi ze zmian wprowadzonych w materiale źródłowym (wraz z autorem Sam George RR Martin przewodzi szarży, co jest niewiarygodne), ale wierz lub nie, „Gra o tron” była kiedyś znana z tego, że czasami poprawiała książki. Niezależnie od tego, czy chodzi o interakcje Aryi Stark i Tywina Lannistera w sezonie 2, liczne rozmowy pomiędzy intrygantami Varysem (Conleth Hill) i Petyrem „Littlefingerem” Baelishem (Aidan Gillen), czy też całą bitwę o Hardhome w sezonie 5, nawet puryści książkowi musieliby to zrozumieć. przyznają, że showrunnerzy David Benioff i DB Weiss wiedzieli, co robią.

Na pierwszy rzut oka długi monolog „Rozwal chrząszcze” był kolejną kwintesencją sekwencji „Gry o tron”, pełnej kwiecistych dialogów, świetnych występów i skomplikowanych tematów. Jedynym problemem w tym przypadku był jednak fakt, że większość fanów nie miała pojęcia, o co właściwie chodzi w tym dziwacznym przerywniku z rozbijaniem żuków.

https://www.youtube.com/watch?v=997lGD65WNc

Choć nikt zaangażowany w produkcję tak naprawdę nie wspomniał o tym na nagraniu, jedna z teorii wydaje się to potwierdzać. HuffPost przeprowadziłem pewne dochodzenia i znalazłem ten stary post na Reddiciektóry dołożył wszelkich starań, aby przeanalizować tę scenę przez pryzmat literacki. Oczywiście główny komentarz pominął to wszystko, opowiedział się za brzytwą Ockhama i przedstawił następujący pomysł: Wymyślona postać Orsona Lannistera miała być strzałem bezpośrednio w pisarza Orsona Scotta Carda, autora serii „Gra Endera”. i zdeklarowanym krytykiem „Gry o tron” w powijakach (jak widać tutaj na jego osobistej stronie internetowej). Czy jest więc lepszy sposób na ściągnięcie go na kołek I jednocześnie rzucić okiem na jego najsłynniejsze dzieło, historię, która w zasadzie sprowadza się do przyszłości miażdżącej robaki bez dostrzegalnego celu, niż ta skądinąd niewytłumaczalna podróż w środku jednego z najlepszych odcinków serialu?

Alternatywna teoria: czy to był strzał w stronę George’a RR Martina?

To zdroworozsądkowe (choć wprawdzie nudne) wyjaśnienie; więc co powiesz na znacznie ostrzejszą alternatywę? Widzowie mogą przeczytać anegdotę o losowo rozbitych i roztrzaskanych chrząszczach, jako komentarz na temat losu Tyriona pozostawionego wyłącznie bezlitosnym bogom lub jako bardziej metatekstowe stwierdzenie, że nie na wszystko w życiu znajdzie się satysfakcjonująca odpowiedź. (W takim przypadku może to być również zapowiedź ostatecznego zakończenia programu, co pozostawiło bardzo niewielu fanów z głębokim poczuciem zamknięcia.) Przedstawię jednak własną interpretację, którą podtrzymuję od chwili, gdy po raz pierwszy obejrzałem ten odcinek w 2014 roku. Być może miały to być podstępne „przeprosiny” w imieniu George’a RR Martina.

Każdy czytelnik książek wie, że seria „Pieśń lodu i ognia” prawie nigdy nie waha się przed wymordowaniem całych grup bohaterów za jednym zamachem. W tym momencie historii David Benioff i DB Weiss nie mieli innego wyboru, jak tylko zaadaptować prawdopodobnie najbardziej rozdzierający serce i irytujący ze wszystkich: zabójstwo ulubionego przez fanów łotra Oberyna Martella w momencie, który powinien być jego ostatecznym momentem triumfu podczas pojedynku ze złoczyńcą znanym jako „Góra”. To sprawiło, że był to jeden z najbardziej ekscytujących i niezapomnianych momentów zarówno w książce, jak i w serialu, ale także pozostawił fanów z gorzkim posmakiem w ustach, gdy Martin po raz kolejny wyciągnął spod nas dywanik. Z tej perspektywy Orson mógłby równie dobrze zastępować samego Martina, a „miażdżące chrząszcze” tego wszystkiego można postrzegać jako Martina bezkrytycznie zabijającego różne postacie dla wywołania szoku. Dla Weissa i Benioffa mogła to być próba „przeproszenia” fanów za swoje zachowanie co miało się dalej wydarzyć z Oberynem i jego, ach, zbliżającym się bólem głowy.

Jak myślisz? „Gra o tron” niewątpliwie przejdzie do historii jako jedna z najlepszych adaptacji fantasy w historii, zaraz po „Władcy Pierścieni”, ale ta konkretna scena wciąż daje do myślenia. Ludzie, nigdy nie zapominajcie o Orsonie Lannisterze i jego chrząszczach.




Source link