Ponieważ franczyzy są teraz chlebem powszednim studiów filmowych, nostalgia napędza nową gorączkę złota, a animacja zawsze jest pewnym zakładem dla studiów, dość zaskakujące jest, że wciąż nie mamy kontynuacji „The Simpsons Movie”. Pierwszy film pozostaje fantastycznym filmem, najlepszym scenariuszem przeniesienia fenomenu kulturowego z telewizji na duży ekran i kontynuacji serialu, a nie zakończenia wielkim przebojowym finałem. Należy jednak zauważyć, że nie dlatego, że brakowało prób, aby powstała kontynuacja.
Jednym z największych problemów filmu „Simpsonowie” jest jego czarny charakter, jednorazowa postać, która wydaje się nieco przypadkowa, biorąc pod uwagę, że w serialu są już postacie idealnie nadające się do roli wielkiego filmowego superzłoczyńcy — w tym jeden, który prawie znalazł się w filmie. Teraz, ponad 15 lat po tym, jak „Simpsonowie: film” trafili do kin, sami twórcy „Simpsonów” w końcu naprawili swój wielki błąd, dostarczając odcinek 35. sezonu, który jest kontynuacją lub nawet remakiem filmu, ale tym razem z prawdziwym czarnym charakterem.
W odcinku „It’s a Blunderful Life” Homer świetnie się bawi na obchodach Dnia Hawajskiego w elektrowni jądrowej (gdzie pełni funkcję tegorocznego Króla Kamehameha), nieświadomy, że pan Burns wykorzystuje obchody jako sposób na odwrócenie uwagi, aby zatrudnić łamistrajków, którzy zastąpią wszystkich pracowników związkowych w elektrowni. Po tym, jak Burns przypadkowo przeciąża sieć energetyczną przed wykonaniem antyzwiązkowego numeru muzycznego, wybucha pożar, który powoduje załamanie. Nic dziwnego, że całe miasto obwinia Homera za przerwę w dostawie prądu — nawet Marge zastanawia się, czy mu wierzyć — a tłum wypędza ich z miasta. (Dosłownie przenoszą dom Simpsonów na szczyt klifu). To w zasadzie przesłanie „The Simpsons Movie”, z tą różnicą, że zamiast przypadkowego szefa EPA przekraczającego granicę z mocą, to Burns robi to, co Burns, podczas gdy reszta miasta obwinia o to Homera. I ta zmiana sprawia, że odcinek jest świetny i pomaga rozwiązać problem z filmem.
Naprawianie błędu z filmu Simpsonowie
„It’s a Blunderful Life” samo w sobie jest świetne. Jest wypełnione mnóstwem gagów wizualnych, które można przegapić, mrugając, co przypomina złotą erę „Simpsonów” — szczególnie dobry z nich dotyczy dziadka Simpsona grającego na skrzypcach i huśtającego się z jednej strony domu na drugą, podczas gdy ten balansuje na klifie — a także zabawnych fragmentów, takich jak Bart duszący Homera. Ale tym, co naprawdę wyróżnia odcinek, jest to, jak bardzo przypomina „The Simpsons Movie”, a jednocześnie potwierdza powszechną krytykę, że pan Burns powinien być złoczyńcą w filmie (lub przynajmniej większym graczem).
W końcu widzieliśmy już, jak pan Burns robił równie nikczemne rzeczy (jak zasłanianie prawdziwego słońca), więc dlaczego nie sprawić, by to on postawił kopułę nad Springfield w filmie? Albo dlaczego Homer został wyrzucony z miasta w tym odcinku? To, że wszystko to dzieje się, ponieważ Burns jest tak antyzwiązkowy, że zniszczyłby zakład zatrudniając dzieciaki z teatru łamistrajków, jest zabawnie pasujące.
Nawet jeśli „Simpsonowie” nie osiągnęli tego samego poziomu konsekwentny geniusz jak w swoim złotym wiekuostatnie kilka sezonów serialu to najlepsze, co dostaliśmy od dziesięcioleci. Rzeczywiście, są wypełnione pomysłowymi, kreatywnymi, szczerymi i zabawnymi odcinkami, które bawią się spuścizną „Simpsonów”, aby dostarczyć nam historii, których wcześniej nie widzieliśmy. Miejmy nadzieję, że Disney to zrozumie i da nam coś więcej niż tylko krótkie filmy „Simpsonów” zaprojektowane w celu promowania innych części Disney+ i zamiast tego zacznie pracować nad sequelem filmu na poważnie.
Premiera 36. sezonu „Simpsonów” odbędzie się 29 września 2024 r. na kanale Fox.