Można by pomyśleć, że kręcenie filmu o superbohaterach będzie jednym z najmniej trudnych doświadczeń dla mężczyzny o posturze Jeffa Bridgesa. Rola Obadiaha Stane’a wymagała od niego zasadniczo zagrania złej wersji Tony’ego Starka/Iron Mana Roberta Downeya Jr. i choć niewątpliwie wiązało się to z pewnymi wyzwaniami, niekoniecznie wydaje się to najbardziej skomplikowaną rolą w Bridges „wspaniała kariera”.
Jednak zdjęcia do „Iron Mana” były, jak się okazuje, dość trudnym przeżyciem nie tylko dla gwiazdy „Big Lebowskiego”, ale właściwie dla wszystkich zaangażowanych w niego osób. Jak powiedział Bridges Targowisko próżności po premierze filmu w 2008 roku scenariusz, który stworzyli on, reżyser Jon Favreau i gwiazda RDJ, został w rzeczywistości wyrzucony przez Marvela podczas kręcenia filmu, pozostawiając zespół, aby, jak to ujął Bridges, „spędzać godziny w jednym z naszych zwiastunów, przeglądając linie i mówiąc: „Och, odegraj moją rolę, ja odegram twoją”, zastanawiając się, jak to zrobimy.
Co więcej, wczesne wersje scenariusza pozycjonowały tę postać jako drugorzędnego złoczyńcę w stosunku do Mandaryna, a dotychczas szef Marvel Studios Kevin Feige uczynił Stane’a głównym bohaterem, co stanowiło większe obciążenie dla Bridgesa. Jako taki Bridges musiał dokonać przystosowania psychicznego, aby zachować zdrowie psychiczne na planie „Iron Mana”.zasadniczo mówiąc sobie, żeby się zrelaksował i cieszył procesem kręcenia tego, co nazwał „filmem studenckim wartym 200 milionów dolarów”. Technika zadziałała, a Bridges zaprezentował się znakomicie film o superbohaterach, który zmienił Hollywood na zawsze i ustanowił kasowego goliata, którego znamy obecnie jako Marvel Cinematic Universe. Stane może nie jest najbardziej znanym złoczyńcą w historii MCU, ale był pierwszym, a jego ostatnia walka jako Iron Monger przeciwko Iron Manowi pozostaje klasycznym momentem Marvela.
Niestety, lub na szczęście, biorąc pod uwagę wyzwania, przed którymi stanął Bridges na planie, Stane zginął pod koniec tej bitwy, ginąc w reaktorze łukowym budynku Starka. Wygląda jednak na to, że we wcześniejszej wersji scenariusza śmierć Stane’a została zakwestionowana, zanim kolejne zmiany wymazały tę historię z historii MCU
Zmiana w ostatniej chwili, która zabiła Obediaha Stane’a
Podobnie jak wszystko inne „Iron Man” – punkt kulminacyjny brzmi, jakby był to dziki pośpiech to sprowadziło się do drutu. Aby pokonać swojego byłego mentora, który stał się superzłoczyńcą, Tony Stark zwabia Obediaha Stane’a/Iron Mongera w stratosferę, wiedząc, że wysokość spowoduje zamarznięcie jego kombinezonu, co umożliwi Iron Manowi dokonanie zamachu stanu. Ale ten finał został ustalony dopiero na trzy tygodnie przed premierą filmu. Co więcej, nie była to jedyna ważna rzecz, która uległa zmianie w dalszej części meczu.
W wywiadzie dla „Szczęśliwy, smutny, zdezorientowany” podcastu Jeff Bridges przypomniał sobie, że czytał oryginalny scenariusz „Iron Mana” i ujawnił, że zakończenie było zupełnie inne:
„Kiedy czytam scenariusz, Obadiah Stane wpada pod koniec do tej wielkiej kadzi. A w scenariuszu, który przeczytałem i na który się zgodziłem, wyciągają mój garnitur i otwierają, a mnie tam nie ma. Ale kto wie? To wszystko science fiction i mógłbym pojawić się ponownie.”
To nie pierwszy raz, kiedy Bridges mówi, że los jego bohatera był niejednoznaczny w oryginalnym scenariuszu. Aktor opowiedział już wcześniej Uproxx że w oryginalnym scenariuszu jego postać jednoznacznie „żyje!” Wygląda jednak na to, że Bridges sam dowiedział się o zmianie w ostatniej chwili. Doświadczony gwiazdor dodał:
„Kiedy kręciliśmy tę scenę, nie rozpięli mojego kombinezonu! Zapytałem: «Nie rozepniesz mojego kombinezonu?». Powiedzieli: „Nie”. Powiedziałem: „Zabijesz mojego faceta?” A oni mówią: „No cóż, to komiks. Kto wie?”.
Obediah Stane prawdopodobnie nigdy nie powróci
Czy strata Obediaha Stane’a to aż tak wielka sprawa w ogólnym ujęciu? Powiedziałbym, że nie, tylko dlatego, że od tego czasu MCU wprowadziło tak wielu zapadających w pamięć złoczyńców i rozszerzyło się tak daleko poza stosunkowo ugruntowaną postać biznesmena, który stał się mściwym mechem-wojownikiem. Gdyby postać pozornie przeżyła wydarzenia z „Iron Mana”, wydawałoby się, że jest to mniej samodzielna historia, co pozostaje jedną z największych cech filmu — szczególnie w świetle tego, jak Marvel Studios pozwoliło sobie na planowanie przyszłych filmów. wiele z jego ostatnich wydań.
Co więcej, „Iron Man” nie musiał drażnić widzów w związku z ostatecznym powrotem Stane’a, ponieważ reżyser Jon Favreau ustanowił coś, co stanie się znakiem towarowym MCU, dodając po napisach zwiastuna przedstawiającego Nicka Fury’ego Samuela L. Jacksona odwiedzającego Tony’ego Starka. To, w połączeniu z drażnieniem się z powrotem Iron Mongera, wydawałoby się zbyt dużym utrudnieniem w tworzeniu przyszłych części serii.
Tak więc, chociaż Jeff Bridges mógł być zaskoczony, gdy dowiedział się o jednoznacznej śmierci swojego bohatera, to prawdopodobnie tak było najlepiej. Jednak teraz, gdy Marvel ustalił koncepcję wieloświata, wszystko może się wydarzyć w odniesieniu do Obediaha Stane’a – choć według doniesień saga o wieloświatach ma zakończyć się wraz z nadchodzącym „Avengers: Secret Wars”, w którym Robert Downey Jr. powróci do swojego MCU jako wersja legendarnego złoczyńcy Doktora Dooma. Ponieważ film ma zadebiutować w 2027 r., Marvel ma niewiele czasu na wykorzystanie multiwersu do ożywienia Stane’a, choć wydaje się, że w tym momencie byłoby to dość nisko na liście priorytetów studia. Na razie Bridges może cieszyć się zasłużoną emeryturą w MCU.