Home Styl życia Autobiografia, Rozdział 26: Mój drugi samochód to… motocykl | Styl życia

Autobiografia, Rozdział 26: Mój drugi samochód to… motocykl | Styl życia

13
0


Powyższy nagłówek wiadomości może nie być dla niektórych zaskoczeniem.

W końcu przez lata napisałem wiele opowiadań o kolarstwie i wielu czytelników zapewne widziało mnie jeżdżącego w Knights Ferry, Long Barn czy na niektórych drogach pomiędzy nimi.

Ale co może przeczyć logice, to fakt, że w wieku 78 lat nadal jeżdżę na rowerze.

Rozważmy tę historię z 1951 roku, z mojego dzieciństwa spędzonego na przedmieściach Chicago, Northbrook.

Zaledwie kilka godzin po tym, jak w wieku 5 lat nauczyłem się jeździć na dwukołowym rowerze, wyzwałem starszego dzieciaka na wyścig na nieutwardzonej Butternut Lane w Northbrook. Robbie jeździł od ponad roku. Stałem wyprostowany na moim JC Higgins (a może to był Huffy?) może przez kilka minut.

To tak, jakby Beaver Cleaver rzucił wyzwanie odurzonemu Lance’owi Armstrongowi.

Wbrew wszelkim przeciwnościom ruszyłem i objąłem prowadzenie. Ale chwilę później moje przednie koło poślizgnęło się na żwirze, mój zwinny czerwony rower runął, a moje prawe kolano uderzyło w drogę, rozrywając się na kawałki. Gdy Robbie przemknął obok mnie, złapałem kępkę trawy z podwórka sąsiada i wcisnąłem ją w ziejącą szczelinę, aby złagodzić ból.

Następnie tata zabrał mnie do dr. Phillipsborna, sadystycznego pediatry naszej rodziny. Zrugał mnie za wyścigi i potraktował moją ranę brudem, a następnie oczyścił ją, jak sądzę, wełną stalową. Następnie wyciągnął strzykawkę wielkości beczki i dał mi zastrzyk przeciwtężcowy prosto w ranę. Auć!

Na koniec Phillipsborn — warcząc i pouczając mnie przez cały czas — zszył mi ranę bez użycia znieczulenia. Z wyjątkiem Tak branie czegoś

To powinno mnie trzymać z dala od roweru przez lata. Ale tak się nie stało.

Przewińmy osiem lat do lata 1959 roku, kiedy uczęszczałem na kilka zajęć w pobliskim New Trier High School, aby przygotować się do rygorów nieco wyższej edukacji. Pewnego lipcowego dnia jechałem swoim Schwinn DeLuxe Racer do domu z kampusu New Trier, gdy dziewczyna idąca do domu po drugiej stronie Willow Road w Winnetka przykuła moją uwagę.

Właśnie, gdy odwracałem wzrok od drogi, przed moim nosem pojawił się kombi. Wjechałem w nie z pełną prędkością, przejeżdżając przez kierownicę i niemal połykając wielki chromowany hak z tyłu Forda Country Squire. Jakoś udało mi się stanąć na nogi, obficie krwawiąc i wypluwając zęby, podczas gdy kierowca i młody pasażer patrzyli na mnie z niedowierzaniem.

A ta dziewczyna, którą widziałem idącą przez ulicę? Śmiała się na cały głos po wypadku. Więc nie, nie poprosiłem jej, żeby była moją pierwszą randką.

Tymczasem woźnica dowiedział się mojego nazwiska, zadzwonił do mojego ojca i zabrał mnie do dentysty w Winnetce, który usunął pozostałe fragmenty zęba w moich ustach, zszył mi dziąsła i wysłał mnie do szpitala, abym wyzdrowiał po wstrząśnieniu mózgu.

Moja matka wstydziła się mojego bezzębnego wyglądu, ale dla mnie to było w porządku: nie byłem już kujonowatym, anonimowym pierwszoklasistą. Nagle, mimo że wciąż byłem kujonem, stałem się „Człowiekiem bez zębów”. Nie zrozumcie mnie źle: ja nie nagle popularne i odpychające nowe dziewczyny szukające randek. Jednak moi koledzy z klasy wiedzą teraz, kim jestem — co jest krokiem naprzód w socjalizacji.

Koniec historii? Jeszcze nie, ale przez lata po wypadku unikałem jazdy na rowerze.

Szkoła wojskowa w Minnesocie, w której moi rodzice później mnie uziemili, nie pozwalała na to. A kiedy poszedłem na studia w Bay Area, rowery były dziwne i niefajne.

Co Jest fajne, prawda? Marihuana, psychodeliki, pokazy świetlne, Grateful Dead, Jefferson Airplane, Country Joe and the Fish i wiele innych. W końcu my Jest żyjący w latach 60-tych.

Dlatego też, nie mając roweru, chodziłem na zajęcia lub jeździłem po kampusie moim pierwszym samochodem, VW Garbusem (patrz Autobiografia, rozdział 4).

Przewińmy do lat 70., kiedy zostałem zatrudniony jako początkujący reporter w The Union Democrat. Nie ćwiczyłem od lat. Ale jak miliony innych w 1977 roku, sięgnąłem po „Complete Book of Running” Jima Fixxa i nagle stałem się oddanym i sekciarskim wyznawcą.

Podobnie jak miliony innych, znalazłem ćwiczenia, które wymagały dużo potu, ale żadnej koordynacji. Ten trening z niskim obciążeniem nad głową był czymś, co mogłem robić: W kolejnych latach biegałem 10 km, maratony i rejestrowałem setki dni biegania bezbłędnie.

W porze lunchu zakładałem krótkie spodenki, kilka razy przebiegałem 3 km wokół Sonory, a potem, cały spocony, rozciągałem się przed drzwiami wejściowymi do The Democrat.

Kierownictwo szybko poinformowało mnie, że nie poprawiło to krążenia i kazało mi się rozciągać w piwnicy.

Czy jestem obsesyjny? Zdecydowanie: biegałem pilnie przez lata, aż wymiana stawu biodrowego w 2000 roku sprawiła, że ​​nie mogłem już biegać ani mieć butów do biegania.

Co dalej? Nie mogę dostać endorfinowego przypływu, który nagle dali mi dilerzy narkotyków z Sonory, więc mam dwie opcje:

1. Pływanie: Wpatrywanie się w niebieskie linie basenu przez chlor przez wiele godzin. Dla mnie to była definicja nudy. Nie dość, że próbowałem pływać wcześniej — i po jednym lub dwóch okrążeniach zataczałem się i łapałem powietrze. „Jak nauczysz się oddychać, będzie dobrze” — powiedział mi doświadczony pływak. Nie wierzyłem mu.

2. Naik: Wybierz się na przejażdżkę rowerową i podziwiaj piękne widoki z Mother Lode — ale ryzykuj, że znów rozerwę sobie kolana, wypadną mi zęby, a nawet coś gorszego.

Zajęło mi kilka minut, żeby się zdecydować: przeszedłem przez Washington Street do JT Cycles i kupiłem rower z wąskimi kołami i wieloma przełożeniami. I jazda na nim była niesamowita. Aż spadłem.

Kończyłem jazdę rowerem na Lyons Bald Mountain Road w 2005 roku. Byłem prawie na mecie przed The Democrat, gdy samochód zablokował mi drogę. Postanowiłem więc przeskoczyć krawężnik, żeby go ominąć.

Duży błąd: nie udało mi się skoczyć, upadłem mocno na chodnik i zwichnąłem protezę biodra, którą mój chirurg wstawił mi pięć lat wcześniej. Następnie nadeszła kontuzja biodra. powtarzać-operacja wymiany, cztery miesiące rekonwalescencji i pytanie: Jeździć czy nie?

Oczywiście, że kontynuowałem jazdę, pokonując tysiące mil w kolejnych latach. Przejechałem pół tuzina 100-milowych wyścigów, a także, w 2006 r., niesławny Death Ride. Wspinając się na wysokość około 15 000 stóp w górach High Sierra w okolicach Markleeville, spędziłem ponad 12 godzin na 120-milowym Death Ride.

W 2008 roku przejechałem rowerem przez Stany Zjednoczone z moim najstarszym synem Benem, pokonując prawie 4000 mil w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. W 2016 roku Ben i ja wypożyczyliśmy rowery i zwiedziliśmy piękną Nową Zelandię — co było niesamowite (pomijając meszki, które atakowały nas po drodze). W 2019 roku jakoś udało mi się ukończyć 1,9-milową, 1900-stopową wspinaczkę na Old Priest Grade. A na początku tego roku ukończyłem Wildflower Century w Chico.

I tak robię do dziś, kiedy tylko mogę, pokonuję dystanse 20 i 30 mil.

Jak długo jeszcze będę to robić? Do przeszło mi przez myśl. W końcu miałem prawie 80 lat i często jeździłem sam po drogach, które były w większości wolne od ruchu. Co oznaczało, że jeśli poślizgnę się na mokrym chodniku, wpadnę na drut kolczasty lub potrącę zabłąkanego byka na drodze, pomoc mogła nadejść dopiero po długim czasie.

Pozytywem jest to, że jeżdżę znacznie wolniej niż wcześniej, więc ryzyko obrażeń w razie wypadku jest prawdopodobnie mniejsze.

Jedną z odpowiedzi jest jazda ze znajomymi, którzy przynajmniej mogą zadzwonić pod numer 911, jeśli zemdleję. Jednak nie zawsze mogę znaleźć znajomych chętnych do jazdy według mojego harmonogramu, więc podejmuję ryzyko i jadę sama.

Albo mógłbym zapisać się do Backroads lub innej organizacji turystycznej i jeździć z seniorami w pięknych miejscach, takich jak Norwegia czy Szwecja. Co właściwie zrobiłem wcześniej tego lata i naprawdę mi się podobało.

(Ta podróż będzie drugim rozdziałem wykładu na temat kolarstwa, który ukaże się tutaj w przyszłym tygodniu lub w wydaniu drukowanym i cyfrowym The Union Democrat w piątek, 6 września.)

Chris Bateman pracował jako reporter, redaktor i felietonista w The Union Democrat przez prawie 40 lat. Obecnie na pół-emeryturze, nadal pisze felietony na różne tematy. Kilka jego poprzednich felietonów, w tym wszystkie poprzednie rozdziały w serii Auto-Biography, można znaleźć na stronie internetowej The Union Democrat pod adresem www.uniondemocrat.comMożna się z nim skontaktować pod adresem chrisbateman1908@gmail.com.