Poza boiskiem dni Rui Costy były niespokojne, a prezydent Benfiki zobaczył w piątek, że członkowie nie rozliczyli się z klubem za sezon 2023/24. Jednak na boisku wyniki Bruno Lage’a nadal są zatwierdzane. W drugim meczu na Estádio da Luz, po powrocie do technicznego dowodzenia kibiców Benfiki, Lage ponownie stracił bramkę na początku meczu – Félix Correia wyprowadził Gila Vicente na prowadzenie na 8’ – ale podobnie jak miało to miejsce w meczu z Santa Clara, Benfica odwrócił się. Po golach Otamendiego (17′), Aktürkoglu (25′), Amdouniego (78′), Florentino (90′) i Rollheisera (90’+4′) „czerwoni” pokonali Gilistas 5:1 i zanotowali trzecie z rzędu zwycięstwo w I lidze.
Czwarty rozdział drugiej kadencji Lage’a na stanowisku trenera Benfiki był pierwszym, w którym trener miał wystarczającą ilość czasu na przygotowanie swojego zespołu. Jednak pięć dni po zwycięstwie pod Bessą niespodzianką, jaką Lage zarezerwował dla pojedynku z Gilem Vicente, był fakt, że nie przedstawił on żadnych wieści. Mimo że Bah był już dostępny, trener zachował wszystko bez zmian: Duńczyk wszedł na ławkę rezerwowych, po prawej stronie obrony ponownie doszło do adaptacji (Tomás Araújo), a „wzmocnienie” Kaboré obserwowało mecz z ławki.
O ile w Benfice wszystko wyglądało tak samo, z układem 4x3x3, w którym Kökçü i Aursnes wyprzedzili Florentino, o tyle w Gil Vicente Bruno Pinheiro również zdecydował się na ciągłość. Po czterech remisach z rzędu Gilistas ponieśli poważną stratę – kontuzjowany został Mory Gbane – ale defensywnego pomocnika zastąpił zawodnik o podobnych cechach: Santi García, który zadebiutował w barwach Gila Vicente.
Film z gry zakończył się akcją. Chociaż Benfica dobrze rozpoczęła mecz – dwa rzuty rożne w ciągu pierwszych pięciu minut – wystarczył tylko jeden atak drużyny Barcelos, aby obrona Benfiki (obrońca) poszła na kompromis. W 8. minucie dobra asysta Fugimoto i bierność środkowych obrońców Benfiki zaowocowały formułą, w której Félix Correia, zawodnik trenowany przez Sporting, musiał strzelić drugą bramkę w mistrzostwach.
Ta wada nie ostudziła jednak zapału kibiców i nie zachwiała pewnością siebie zawodników Benfiki. Utrzymując intensywność, z jaką weszli w mecz, „Orły” nadal grały blisko bramki Andrew i przy 17 min czwarty rzut rożny The Reds zakończył się remisem: Di María umieścił piłkę w dalszym słupku, a Otamendi, wyższy od wszystkich, strzelił główkę w swoim 200. meczu dla Benfiki.
Kilka minut później Cauê zagroził, że Gilistas znów wyjdą na prowadzenie, ale to kibice Benfiki ponownie strzelili głową i ponownie zdobyli bramkę. I to w wyjątkowy sposób: mając w pobliżu pięciu gilist, Aktürkoglu pojawił się nieoznakowany w samym sercu pola karnego i pomimo wzrostu wynoszącego 173 centymetry nie musiał nawet odrywać się od ziemi, aby strzelić trzeciego gola w cztery mecze dla „Orłów”. ”.
Bez zmian w przerwie druga połowa rozpoczęła się od zmiany kierunku meczu: wygrywając, Benfica starała się zmniejszyć rotację w grze i lepiej kontrolować przeciwnika. I osiągnął upragniony cel.
Mając coraz większe trudności w ataku, Gil Vicente potrzebował 20 minut, aby zbliżyć się do bramki Trubina i w 69. minucie Lage zdecydował się na akcję. Najpierw dołączyli Amdouni, Rollheiser i Cabral, którzy zastąpili Aktürkoglu, Kökçü i Pavlidis. Sześć minut później to Beste zastąpił Di Maríę, a wkrótce potem Benfica rozstrzygnęła mecz: po tym, jak w pierwszych meczach celował w słupek, Amdouni ujawnił, że wie też, jak strzelać dobre gole.
Nie zamknięto jednak jeszcze rachunków za kolejny test, który zdał Bruno Lage. W 90. minucie, ponownie po rzucie rożnym, Florentino podwyższył na 4:1, a w ostatniej minucie doliczonego czasu gry Rollheiser zamknął pogrom na 5-1.