Home Rozrywka Dabney Coleman przesłuchiwany do roli Profesora na wyspie Gilligana

Dabney Coleman przesłuchiwany do roli Profesora na wyspie Gilligana

23
0






Mów, co chcesz o „Wyspie Gilligana”, ale wyśmiewany przez krytyków sitcom z lat 60. znał swoją publiczność i schlebiał jej z błazeńskim rozmachem. Choć publiczność ta nie zmaterializowała się w pełni aż do anulowania serialu w 1967 r., dekady udanej syndykacji to wystarczający dowód, aby to przyznać twórca Sherwood Schwartz (który stworzył także „Rodzinę Brady”) był jakimś wizjonerem o niskich celach.

Ci z nas, którzy spędzili niezliczone godziny dzieciństwa, spędzając czas z rozbitkami na nieznanej, pustynnej wyspie gdzieś na Oceanie Spokojnym, są winni Schwartzowi wdzięczność. Oglądanie, jak Gilligan grany przez Boba Denvera nieudolnie dba o to, by Skipper (Alan Hale Jr.) i pasażerowie SS Minnow pozostali uwięzieni na tym tropikalnym skrawku ziemi, sprawiło, że nierobienie obowiązków domowych i/lub odrabianie prac domowych stało się ogłupiającą radością. Tak, żarty były okropne, a fabuły bezczelnie powielane, ale w dramatycznych personach Schwartz było coś dziwnie przekonującego. Dla wielu Howellowie (Jim Backus i Natalie Schafer), Profesor (Russell Johnson), Mary Ann (Dawn Wells) i Ginger (Tina Louise) stali się definiującymi archetypami sitcomów.

Wszystko to zadziałało w żenująco skutecznym stopniu, ponieważ Schwartz świetnie dobrał obsadę. Ale miał kilka intrygujących opcji, zanim zdecydował się na wyżej wymienionych aktorów. W rzeczywistości prawie dał szansę jednemu z najbardziej uwielbianych w filmie i telewizji kretynów (na ekranie, nie poza nim).

Profesor Dabney Coleman?

Kiedy Dabney Coleman zmarł w maju ubiegłego roku w wieku 92 latjego rówieśnicy i fani z rozrzewnieniem wspominali niezwykle utalentowanego aktora charakterystycznego, który potrafił wywołać drwiny u widzów samym chodzeniem przed kamerą. Niezależnie od tego, czy grał przerażająco seksistowskiego szefa w „9 to 5”, emocjonalnie znęcającego się reżysera opery mydlanej w „Tootsie”, czy też szorstkiego inżyniera NORAD w „WarGames”, uwielbialiśmy wyśmiewać Colemana.

Ale Coleman miał też ujmująco delikatną stronę. Chociaż film okazał się klapą kasową, my, którzy zmarnowaliśmy mnóstwo czasu na oglądanie HBO w latach 80. (nie mógł zawsze „Wyspa Gilligana”) uwielbiał go jako superzdolnego superszpiega Jacka Flacka w „Płaszczu i Sztylecie”. A ten aspekt osobowości Colemana mógłby nie być aż takim zaskoczeniem, gdybyśmy poznali go jako Profesora.

Według nekrologu w The Hollywood Reporter, Coleman był kandydatem do roli, którą Russell Johnson rozsławił podczas castingu do pilota. Colemana pokonał nie Johnson, ale Jack Gabriel. Schwartz ostatecznie zastąpił Gabriela Johnsonem, gdy „Wyspa Gilligana” weszła w fazę serialu, ale to zabawne małe „co by było, gdyby” zapytać, jak świat filmu mógłby wyglądać inaczej, gdyby Coleman zyskał sławę w tym głupim sitcomie. Większość aktorów w „Wyspie Gilligana” została później zaszufladkowanawięc jest możliwe, że Coleman nigdy nie zagrał żadnej z tych pamiętnych ról.

Gdyby historia show-biznesu potoczyła się odrobinę inaczej, być może mówilibyśmy o Russellu Johnsonie jako o jednym z największych ekranowych dupków swojego pokolenia.




Source link