Abigail Adams (1744-1818) była żoną naszego drugiego prezydenta, Johna Adamsa, i matką naszego szóstego prezydenta, Johna Quincy’ego Adamsa. Miała głęboki wpływ na nich obu, ale nie była w stanie zapewnić kobietom prawa do głosowania. Jej wysiłki w walce o prawa kobiet są zilustrowane następującym cytatem z jednego z jej wielu listów do Johna, gdy aktywnie uczestniczył w Kongresie Kontynentalnym:
„- Chciałbym usłyszeć, że ogłosiliście niepodległość (od Wielkiej Brytanii) – a swoją drogą w nowym Kodeksie (Deklaracji Niepodległości i nowych Artykułach Konfederacji), który uważam za konieczny, mam nadzieję, że będziecie pamiętać o kobietach i będziecie dla nich bardziej hojni i mili niż wasi ojcowie. Nie oddawajcie tak nieograniczonej władzy w ręce mężów. Pamiętajcie, że wszyscy mężczyźni byliby tyranami, gdyby mogli. Jeśli nie poświęcimy kobietom szczególnej uwagi i troski, jesteśmy zdecydowani wzniecić bunt i nie zwiążemy się żadnym prawem, którego nie aprobujemy lub nie reprezentujemy”. (kwiecień 1776)
List Abigail Adams do Johna Adamsa, jej męża
Zaledwie 144 lata później większość Amerykanek w wieku 21 lat i starszych uzyskała prawo głosu, gdy w 1920 r. ratyfikowano 19. poprawkę. Ale w międzyczasie wiele z nich zapomniało o przysłowiu: „Piekło nie zna furii większej niż wzgardzona kobieta” (z angielskiej sztuki Williama Congreve’a z 1697 r., 1670–1729). Być może John Adams i inni Ojcowie Założyciele, którzy wszyscy byli mężczyznami na Konwencie Kontynentalnym, powinni byli posłuchać. Być może mogliby oszczędzić Stanom Zjednoczonym 144 lat niepokoju i oszczędzić sobie wielu nocy na kanapie.
Nie znaczy to, że kobiety, a także wielu mężczyzn, nie walczyło ciężko przez lata, aby zapewnić kobietom równouprawnienie. Takie odważne bohaterki jak Dolly Madison (1768-1849), Elizabeth Cady Stanton (1815-1902) i Susan B. Anthony (1820-1906) maszerowały, wygłaszały wykłady, pisały i znosiły społeczne, polityczne, a nawet fizyczne niebezpieczeństwa w walce o prawa wyborcze kobiet. A w mojej rodzinie moja babcia, która nie miała prawa głosu, dopóki nie ukończyła 21 roku życia, zaszczepiła w mojej matce, która dobrze pamięta czasy, gdy kobiety nie mogły głosować, dług, jaki ona i inne kobiety miały wobec tych pionierek. Najlepszym sposobem na odwdzięczenie się im było skorzystanie z drogo kupionego prawa do głosowania. Moja 87-letnia siostra, Janie, była przesiąknięta tym ognistym duchem, podobnie jak moja żona, Peg, która nie ma 87 lat, ale której zmarła matka rozpaliła w niej ten sam ogień.
Moja siostra jest dowodem na to, jak święte jest prawo do głosowania dla wielu kobiet i wielu mężczyzn. U Janie zdiagnozowano powoli postępującą, ale wyniszczającą chorobę, którą wielu uznałoby za nieczystą. Jestem jednak pewien, że nic nie powstrzyma jej przed udziałem w wyborach, które mogą wyłonić naszą pierwszą kobietę prezydenta. Hillary Clinton wygrała głosowanie powszechne, w którym z pewnością wzięła udział Janie. Ale ona i jej koledzy mają teraz kolejną szansę. Nie mam wątpliwości, że moja ukochana i oddana siostra dożyje 5 listopada, a mam nadzieję, że jeszcze długo. Eksperci medyczni twierdzą, że nie mają nic do powiedzenia. „To się stanie” — mówią.
Myślę, że jest możliwe, że matka Peg, moja matka, a nawet nasze babcie i prababcie, które wszystkie zasłużyły na to, co im się należy, znajdą sposób, aby dołączyć do Janie i Peg w wyborach 5 listopada 2024 r., zaledwie 248 lat po prośbie Abigail skierowanej do Johna. Oczywiście wielu skorzysta dziś ze swojego prawa do poparcia kandydatki, ale wiele kobiet zagłosuje na mężczyzn w wyborach. A wielu mężczyzn swobodnie zagłosuje na płeć piękną, ale również poprze mężczyzn w wyborach.
Innymi słowy, płeć nie będzie już i nigdy nie powinna być czynnikiem decydującym o wyborze kandydata lub prawie do dokonania takiego wyboru. Gratulacje dla nas wszystkich za to, że nie opieramy już naszych głównych wyborów politycznych na płci, jakkolwiek to nazwiemy. Abigail powinna promienieć, gdziekolwiek jest.