Po czwartkowym kataklizmie CNN debata, prezydent Joe Biden a Pierwsza Dama Jill próbowała uprzedzić nieuniknioną reakcję, tuszując katastrofę za pomocą serii łagodnych wystąpień reklamowych.
Po krótkiej wizycie na imprezie zorganizowanej przez zagorzałych zwolenników Bidena, o północy udaliśmy się do Atlanta Waffle House.
Kiedy prezydent – wciąż oszołomiony po upokorzeniu transmitowanym w telewizji – witał współbiesiadników, którzy niezręcznie pozostali na swoich miejscach, Jill podeszła do lady i zachichotała: „Zamówienie dla Bidena”.
Jednak pomimo jej sprytnych prób tuszowania sprawy, to, co wydarzyło się później, wyraźnie ujawnia jej panikę.
Jeden z reporterów, który wszedł do Waffle House wraz z ekipą telewizyjną, zapytał prezydenta, jak jego zdaniem wypadł w debacie z Donald Trump.
Anthony Bernal, 51 lat (na środku w beżowym garniturze), „mąż z pracy” Jill Biden, towarzyszył parze podczas ich późnowieczornej wizyty w Waffle House po czwartkowej katastrofalnej debacie.
Bernal współpracuje z Bidenami od 2008 r. i znany jest ze swojej niezachwianej lojalności.
„Myślę, że poradziliśmy sobie dobrze” – powiedział Biden, zanim zmusił się do uśmiechu, gdy zadawano mu kolejne pytania o „obawy” co do jego kompetencji.
A potem nadszedł moment, który można przegapić, mrugając okiem: tuż za Bidenem, ale nadal w kadrze, Jill spojrzała na niepozornego mężczyznę z przerzedzonymi włosami, w beżowej marynarce, który z kolei uniósł brwi i szeroko otworzył oczy, wyglądając na zaniepokojonego.
Cicha, ale być może wymowna rozmowa – tym mężczyzną był bowiem Anthony Bernal, zawsze obecny i najstarszy stażem doradca Jill.
Za murami Białego Domu Jill zwraca się do 51-letniego Bernala, nazywając go swoim „mężem z pracy”. Rzadko widuje się ich osobno.
„Bernal jest najpotężniejszą osobą w Skrzydle Wschodnim (kwatera Pierwszej Damy w Białym Domu), ma władzę nad wszystkim, co się tam dzieje, od podróży i planowania po przemówienia i wiadomości… Codziennie rozmawia przez telefon z osobami na wysokim szczeblu” – mówi biografka Jill, Katie Rogers.
Jak dodał Rogers, Bernal pomaga w „projektowaniu” i organizowaniu „tego, jak prezydent wygląda, gdy widzi go (społeczeństwo), a nie tylko pierwsza dama”.
W związku z tym, że presja na Jill – którą osoby z otoczenia Bidena opisują jako „jedną osobę”, która mogłaby przekonać chorego prezydenta, by nie kandydował w 2024 r. – rośnie, a pojawiają się oskarżenia o poziom jej wpływów w Gabinecie Owalnym, rola Bernala również znalazła się pod większą obserwacją.
W niedzielę Bidenowie udali się na odprawę po debacie i podobno wcześniej zaplanowaną sesję zdjęciową z fotografką gwiazd Annie Leibovitz do Camp David.
Z tych właśnie przytulnych prezydenckich chat Jill zadzwoniła do redakcji magazynu „Vogue”, by w ostatniej chwili poinformować ją o swoim wywiadzie, który ma się ukazać w poniedziałek.
„(My) nie pozwolimy, aby te 90 minut zdefiniowało cztery lata (Joego) prezydentury. Będziemy kontynuować walkę”, Jill nalegała w Vogue.
W końcowych akapitach obszernego artykułu w magazynie pojawia się Bernal – cytowany oficjalnie.
„Rodzina jest dla niej wszystkim” – mruczy. „W głębi duszy jest osobą skrytą”.
Nikt nie jest bardziej gotowy pomóc Jill ukryć jej prywatne zmagania niż Bernal.
„Wiadomo, że jest bardzo apodyktyczny. Potrafi być agresywny… (on) sprawia, że życie młodszych asystentów (Białego Domu) staje się piekłem” — mówi biograf Rogers.
Podczas wydarzeń publicznych, spotkań, a nawet rodzinnych świąt, Bernal jest stałym elementem wyposażenia Bidena. Wydaje się, że nic nie przechodzi bez jego zgody.
„Ma niezrównaną umiejętność wpływania na decyzje zespołu prezydenta” – powiedział w marcu dziennikowi „New York Post” jego były współpracownik.
Bernal poznał Huntera Bidena i jego żonę Melissę po tym, jak Hunter został uznany winnym w procesie o broń palną w zeszłym miesiącu.
Pobiegł do Huntera na lotnisku w Delaware, pocałował go w policzek i przytulił, po czym odwrócił się do Melissy i zrobił to samo.
To właśnie Bernal poznał Huntera Bidena i jego żonę Melissę po tym, jak Hunter został uznany winnym w procesie o broń palną w zeszłym miesiącu.
Pędząc do Huntera na lotnisku w Delaware, Bernal pocałował go w policzek i przytulił, po czym odwrócił się do Melissy i zrobił to samo.
To właśnie Bernal osobiście zabrał Jill i prezydenta ze studia CNN w Atlancie po czwartkowej debacie na imprezę i „spontaniczną” wizytę w Waffle House.
To właśnie Bernal stoi teraz mocno u boku Jill, gdyż ona i wybrane grono doradców (w tym Hunter) radzą prezydentowi, aby nie ulegał coraz liczniejszym apelom o jego rezygnację ze strony Partii Demokratycznej.
„Żaden rozkaz nie jest poniżej godności Bernala” – mówi Rogers. „On oswaja psa, przewozi kota Białego Domu w klatce i dba o to, aby dzieci i wnuki Bidena zostały przewiezione do odpowiednich weekendowych ośrodków wypoczynkowych”.
Jednak to właśnie ta bliskość z Bidenami i jego niewątpliwa lojalność wzbudziły obawy, że Bernalowi przysługuje specjalna ochrona.
W marcu duże śledztwo New York Post rozmawiał z niemal tuzinem obecnych i byłych pracowników Białego Domu, którzy oskarżyli Bernala o mobbing i molestowanie seksualne werbalne.
Wśród zarzutów znalazło się między innymi to, że Bernal „często” spekulował na temat majątku swoich kolegów po fachu, a nawet agentów Secret Service.
Bernal zdecydowanie stoi po stronie Jill, gdy radzi prezydentowi, aby nie ulegał coraz liczniejszym apelom o rezygnację ze strony Partii Demokratycznej.
To właśnie ta bliskość z Bidenami i jego lojalność doprowadziły do twierdzeń, że Bernalowi przysługuje specjalna ochrona.
Podobno oskarżał kolegów o „małe penisy” podczas kłótni, a pewnego razu zwrócił uwagę na „wybrzuszenie w spodniach khaki” jednego z pracowników.
„To było mnóstwo niestosownych uwag – rozmawiano o atrakcyjności innych osób i spekulowano na temat ich życia seksualnego w bardzo dziwnych momentach” – twierdzi inne źródło.
Inni twierdzą, że Bernal – który sam jest gejem – w pracy głośno spekuluje na temat orientacji seksualnej innych pracowników.
„Słyszałem, jak mówił nieodpowiednie rzeczy o seksualności ludzi” – powiedział The Post informator, który współpracował z Bernalem. „Słyszałem, jak cały czas pytał, czy ludzie są gejami… Potrafię przypomnieć sobie więcej niż jeden przypadek, w którym wygłaszał przemówienia na temat tego, czy ktoś jest gejem, czy nie, lub mówił: „Zdecydowanie jest gejem”.
„To jest Me Too — klasyczne Me Too” — twierdzi inne źródło.
Bernal, który pracował dla Jill przez całą prezydenturę Bidena i wcześniej pełnił funkcje rodzinne, gdy Joe był wiceprezydentem Baracka Obamy, zaprzecza wszystkim oskarżeniom pod swoim adresem.
W oświadczeniu dla DailyMail.com nazwał te oskarżenia „fałszywymi” i „bezpodstawnymi” oraz „niczym innym niż nienawiścią do gejów i rasizmem”, dodając: „W swoich kontaktach osobistych i zawodowych kieruję się uczciwością, współczuciem i troską”.
Gdy Post opublikował swoje dochodzenie w marcu, szef personelu Białego Domu Jeff Zients powiedział w oświadczeniu dla gazety: „Prezydent i pierwsza dama mają pełne zaufanie do charakteru Anthony’ego, podobnie jak ja. Jest rozczarowujące, że jest on celem bezpodstawnych ataków ze strony anonimowych źródeł”.
Poza pracą Bernal bardzo dba o swoją prywatność.
Bernal rzekomo oskarżył kolegów o posiadanie „małych penisów” podczas kłótni, a przy jednej okazji zauważył „wybrzuszenie w spodniach khaki” pracownika. Bernal zaprzecza wszystkim oskarżeniom przeciwko niemu.
Uczęszczał do szkoły w Tucson w Arizonie, którą ukończył w 1991 roku, po czym studiował historię i filozofię na Uniwersytecie Teksańskim.
Pełnił funkcje kierownicze u prezydenta Billa Clintona i wiceprezydenta Ala Gore’a, zanim w 2008 r. rozpoczął pracę u Bidenów, dołączając do zespołu kampanii Obamy jako członek sztabu Jill.
Szybko stał się kluczową postacią wsparcia – rolę tę umocnił po śmierci 46-letniego syna Bidena, Beau, w 2015 r., na raka mózgu.
„Część tej relacji została absolutnie umocniona dzięki temu, że potrafił zachować wszystko w tajemnicy, chronić swoją prywatność (po śmierci Beau)” — mówi Rogers. „Ktoś mi powiedział, że rzuciłby się pod pędzący pociąg, żeby ratować (Jill)”.
Dzięki tej niezachwianej lojalności Bernal zyskał znaczny wpływ zarówno na pierwszą damę, jak i prezydenta.
W obliczu narastających obaw co do zdolności Joe Bidena do sprawowania urzędu i ubiegania się o reelekcję w listopadzie, należy z pewnością zadać sobie pytanie, w jakim stopniu Bernal przyczynił się do upartej odmowy przyjęcia krytyki przez Biały Dom.