Piłka nożna

Ligue 1: PSG zwycięża w Lille po emocjonującym spotkaniu

W trzeciej kolejce francuskiej Ligue 1 kibice byli świadkami niezwykle ciekawego pojedynku pomiędzy Lille OSC a Paris Saint-Germain. Drużyna z Paryża pokazała swoją klasę i pewnie pokonała gospodarzy 3:1, notując tym samym kolejne ważne zwycięstwo w sezonie.

Mocny początek PSG

Już od pierwszego gwizdka widać było, że piłkarze PSG zamierzają narzucić swoje warunki gry. W 25. minucie L. Beraldo wykazał się dobrą postawą w defensywie, powstrzymując ofensywę Lille. Zaledwie kilka minut później, w 31. minucie, A. Ribeiro znalazł się w dogodnej sytuacji i podjął próbę strzału, jednak nie udało mu się pokonać bramkarza gospodarzy.

Przewaga gości zaczęła być coraz bardziej widoczna, a efekty przyszły bardzo szybko. Najpierw Vitinha, w 33. minucie, wpisał się na listę kluczowych zawodników tego spotkania, po czym, już trzy minuty później, B. Barcola podwyższył prowadzenie, dając paryżanom jeszcze większą pewność siebie.

Lille stara się odrobić straty

Po przerwie gospodarze próbowali zmienić przebieg meczu. W 47. minucie N. Mukau próbował zdobyć bramkę kontaktową, jednak PSG skutecznie odpierało wszystkie ataki Lille. Zespół z północy Francji nie rezygnował, a w 78. minucie E. Zhegrova zapisał się jako jeden z kluczowych graczy drugiej połowy, podejmując kolejne próby stworzenia zagrożenia pod bramką rywala.

PSG kontroluje końcówkę meczu

W końcowych minutach to jednak goście z Paryża pokazali większe opanowanie i doświadczenie. G. Donnarumma, bramkarz PSG, w 84. minucie popisał się świetną interwencją, nie dopuszczając do utraty bramki. Chwilę później, bo już w doliczonym czasie gry, B. Diakite oraz R. Kolo Muani odegrali kluczowe role, przypieczętowując sukces PSG. Ostatecznie Lille zdołało zdobyć honorowego gola, jednak nie wystarczyło to, by odwrócić losy spotkania.

Podsumowanie spotkania

Mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla Paris Saint-Germain. Goście zdominowali pierwszą połowę, szybko budując przewagę, którą konsekwentnie utrzymywali do końcowego gwizdka. Lille mimo ambitnej postawy nie było w stanie skutecznie przeciwstawić się dobrze dysponowanemu rywalowi.

Dla PSG to kolejny ważny triumf, który umacnia ich pozycję w tabeli Ligue 1 i potwierdza, że paryżanie wciąż pozostają głównymi kandydatami do mistrzostwa Francji.

F1

F1 Belgia 2025: Wszystko, co musisz wiedzieć o weekendzie wyścigowym na Spa

Powrót Formuły 1 po przerwie letniej

Sezon Formuły 1 w Europie nabiera tempa – już w ten weekend odbędzie się trzynasta runda mistrzostw, czyli Grand Prix Belgii na legendarnym torze Spa-Francorchamps. Po krótkiej, dwutygodniowej przerwie, zespoły wracają do rywalizacji, a fani motorsportu mogą szykować się na emocjonujące widowisko.

Walka o tytuł nabiera rumieńców

Po zwycięstwie Lando Norrisa w Grand Prix Wielkiej Brytanii oraz karze dla Oscara Piastriego za incydent przy samochodzie bezpieczeństwa, to właśnie Piastri prowadzi obecnie w klasyfikacji generalnej, mając 8 punktów przewagi nad Norrisem. Max Verstappen, który przez ostatnie lata dominował w Red Bullu, traci już do lidera aż 69 punktów. Ten sezon przynosi jednak sporo zmian nie tylko na torze, ale także w strukturach zespołów.

Red Bull w nowej rzeczywistości

Największą sensacją ostatnich tygodni jest bez wątpienia odejście Christiana Hornera ze stanowiska szefa zespołu Red Bull po Grand Prix Wielkiej Brytanii. To pierwszy taki przypadek w 20-letniej historii tego teamu. Oficjalne powody rozstania wciąż nie są do końca znane, ale cała sytuacja jest efektem długotrwałej walki o władzę wewnątrz zespołu i pogarszających się wyników na torze.

Nowym liderem Red Bulla został Laurent Mekies – 48-letni Francuz, wcześniej związany z FIA i Ferrari. Po przejęciu zespołu będzie musiał przekonać Maxa Verstappena, że Red Bull wciąż może walczyć o mistrzostwo, mimo odejścia takich osób jak Adrian Newey. W piątek Mekies po raz pierwszy wystąpi przed mediami podczas konferencji prasowej FIA.

Przyszłość Verstappena i manewry na rynku kierowców

Z odejściem Hornera coraz głośniej mówi się o przyszłości Verstappena. Mercedes, którego szef Toto Wolff zapowiedział ogłoszenie składu na sezon 2026 podczas letniej przerwy, wyraźnie interesuje się Holendrem. W mediach pojawiły się nawet doniesienia o spotkaniach na Sardynii, gdzie jachty Wolffa i Verstappena miały cumować blisko siebie. Sam Wolff studzi emocje, ale nie wyklucza żadnych scenariuszy – deklaruje, że priorytetem jest kontynuacja współpracy z George’em Russellem i Andreą Kimi Antonellim, lecz nie można ignorować klasy Verstappena.

Przyszłość czterokrotnego mistrza świata jest zatem jednym z najważniejszych tematów obecnego sezonu i z pewnością będzie tematem numer jeden aż do ogłoszenia oficjalnego składu przez Mercedesa.

Hamilton liczy na sukces z Ferrari

Warto też zwrócić uwagę na Lewisa Hamiltona, który po transferze do Ferrari wciąż czeka na swoje pierwsze podium w barwach Scuderii. Spa jest dla niego miejscem szczególnym – to właśnie tu, rok temu, odniósł swoje ostatnie zwycięstwo jako kierowca Mercedesa.

Weekend sprintowy i harmonogram sesji

Grand Prix Belgii po raz trzeci w tym sezonie odbędzie się w formacie sprintu. Oto pełny harmonogram weekendu (czasy podane według czasu brytyjskiego BST):

  • Piątek, 25 lipca:

    • Trening wolny: 11:30

    • Kwalifikacje sprintu: 15:30

  • Sobota, 26 lipca:

    • Sprint (1/4 dystansu): 11:00

    • Kwalifikacje do wyścigu głównego: 15:00

  • Niedziela, 27 lipca:

    • Wyścig główny: 14:00

Oczekiwania przed wyścigiem

Po najdłuższej przerwie w tym sezonie świat F1 czeka na nowe rozdanie, w którym nie zabraknie zaskakujących zwrotów akcji. Zmiany personalne, rywalizacja w czołówce i niepewna przyszłość największych gwiazd sprawiają, że Grand Prix Belgii zapowiada się wyjątkowo ciekawie.

Tenis

Otwiera się sezon US Open w Waszyngtonie: Taylor Fritz i Jessica Pegula na starcie

Początek letniego cyklu na kortach twardych

Po zakończeniu sezonu na kortach trawiastych, tenisowe toury przechodzą do kolejnej fazy. W Stanach Zjednoczonych zarówno mężczyźni, jak i kobiety rozpoczną rywalizację na twardych nawierzchniach podczas Citi Open w Waszyngtonie, co jest zarazem startem północnoamerykańskiej części sezonu. Równolegle w Europie, w Kitzbuhel oraz Umagu, rozgrywane są ostatnie turnieje ATP na ziemi w tym roku. Dalej aż do końca sezonu dominować będą już tylko korty twarde.

Fritz i Shelton wśród faworytów męskiego turnieju

Tegoroczny sezon na twardych kortach w USA wygląda nieco inaczej niż w poprzednich latach. Tradycyjne otwarcie w Atlancie (ATP) oraz Stanford/San Jose (WTA) zostało wycofane, natomiast największe turnieje – w Kanadzie i Cincinnati – wydłużono z dziewięciu do dwunastu dni. Waszyngton pozostaje jednak wierny sprawdzonej formule – od lat jest to turniej zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, a obecnie obie imprezy mają rangę 500.

W odróżnieniu od innych amerykańskich wydarzeń, obsada turnieju męskiego w stolicy USA jest wyraźnie bardziej zróżnicowana narodowościowo. Spośród 48 uczestników, 12 pochodzi z USA, a aż 20 z Europy. Wysokie miejsca w drabince zajmują Taylor Fritz, Lorenzo Musetti, Holger Rune oraz Ben Shelton. Zarówno Fritz, jak i Shelton, są obecnie na fali po znakomitych występach na Wimbledonie i będą pod szczególną obserwacją w kontekście zbliżającego się US Open. Warto dodać, że żaden z nich nie dotarł jeszcze do finału w Waszyngtonie.

Jessica Pegula i Emma Navarro na czele stawki kobiet

Turniej WTA w Waszyngtonie ma nieco mniejszą obsadę i pulę nagród niż rywalizacja mężczyzn, ale wciąż budzi spore zainteresowanie, zwłaszcza ze względu na dwie najwyżej rozstawione Amerykanki – Jessicę Pegulę i Emmę Navarro. Pegula, zwyciężczyni tego turnieju z lat 2019 i 2021, po niespodziewanej porażce w pierwszej rundzie Wimbledonu będzie chciała wrócić na zwycięską ścieżkę. Sezon letni na twardych kortach to dla niej czas, gdy zwykle prezentuje najwyższą formę. W zeszłym roku triumfowała w Kanadzie, a także dotarła do finałów w Cincinnati i Nowym Jorku. Ma więc sporo punktów do obrony przed US Open i z pewnością będzie chciała maksymalnie wykorzystać szansę w tym tygodniu.

Powrót Venus Williams po 16 miesiącach przerwy

Duże emocje budzi także powrót Venus Williams, która po 16-miesięcznej przerwie spowodowanej problemami zdrowotnymi, zdecydowała się przyjąć dziką kartę do turnieju w Waszyngtonie – pierwszego przystanku na twardych kortach przed US Open.

– Wiem, czego chcę, ale nie zawsze chcę o tym mówić. Jestem tu teraz i zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Skupiam się na tym, co przede mną – powiedziała Williams, podkreślając, że nie zdradza wszystkich swoich planów.

Venus Williams zmierzy się w pierwszej rundzie z 23-letnią Peyton Stearns, która zajmuje obecnie 34. miejsce w rankingu WTA i w ubiegłym roku zdobyła swój pierwszy tytuł w Rabacie na kortach ziemnych. Dla starszej siostry Sereny Williams będzie to pierwszy mecz od czasu porażki w Miami przed rokiem.

– Moim celem jest czerpać radość z gry i nie wywierać na sobie zbyt dużej presji – podkreśliła Venus Williams. – Dla mnie sukces to wiara w siebie i trzymanie się swojego procesu. Po tak długiej przerwie to naprawdę nie jest łatwe, ale na tym się skupiam.

Williams, mistrzyni olimpijska z Sydney z 2000 roku, pięciokrotna triumfatorka Wimbledonu i dwukrotna zwyciężczyni US Open, po raz ostatni zdobyła tytuł WTA w 2019 roku na Tajwanie. Był to też ostatni sezon, w którym rozegrała pełny cykl turniejowy.

– Czuję, że jestem gotowa do gry, nadal jestem tą samą zawodniczką. Lubię grać ofensywnie, to moja specjalność. Teraz chodzi o to, żeby po prostu trafiać piłki w kort. To mój główny cel – zapewnia.

W ubiegłym roku sport nie był jednak dla niej priorytetem. – Moja walka o zdrowie była naprawdę trudna. Rok temu przygotowywałam się do operacji i nie mogłam myśleć o grze. Dziś cieszę się, że mam okazję wrócić na kort i znów poczuć sportową rywalizację.

Przyjazd na Wimbledonie i miłość do gry na twardych nawierzchniach sprawiły, że Williams postanowiła znów wyjść na kort w Waszyngtonie. – Uwielbiam ten sport, a korty twarde są moją ulubioną nawierzchnią. Decyzja o powrocie była dla mnie naturalna – przyznała.

Tak rozpoczyna się kolejny emocjonujący etap tenisowego lata, który zakończy się wielkoszlemowym US Open.

Piłka nożna

Motor Lublin kończy sezon na wysokim miejscu w PKO Ekstraklasie

Motor Lublin zakończył sezon 2024/2025 w PKO Ekstraklasie na siódmym miejscu w tabeli, co jest dużym osiągnięciem dla klubu. Drużyna rozegrała 34 mecze, zdobywając 49 punktów, odnosząc 14 zwycięstw, 7 remisów i 13 porażek. W trakcie sezonu Motor zdobył 48 bramek, tracąc przy tym 59 goli, co dało bilans bramkowy na poziomie minus jedenastu.

Przełomowe zwycięstwa i trudne momenty

Końcówka sezonu okazała się bardzo emocjonująca dla kibiców Motoru. W 34. kolejce drużyna pokonała na wyjeździe Radomiaka Radom 3:2, zapewniając sobie siódme miejsce w ligowej tabeli. Wcześniej, 18 maja, Motor zwyciężył u siebie z KGHM Zagłębiem Lubin 1:0. Jednak w kilku wcześniejszych spotkaniach drużyna musiała uznać wyższość rywali – przegrała m.in. z Pogonią Szczecin 0:3 i Piastem Gliwice 1:4.

W 30. kolejce Motor mierzył się z Cracovią i po wyrównanym meczu przegrał 0:1. Z kolei kilka dni później, 19 kwietnia, zespół odniósł ważne wyjazdowe zwycięstwo nad Widzewem Łódź, wygrywając 2:1. Wcześniej, w kwietniu, Motor zremisował 1:1 z Lechem Poznań, co również było istotnym punktem w walce o miejsce w górnej połowie tabeli.

Stabilna forma i walka do końca

Motor Lublin przez cały sezon prezentował wyrównaną formę. Drużyna potrafiła zdobywać punkty zarówno na własnym stadionie, jak i w meczach wyjazdowych. Dzięki ambitnej postawie oraz walce do ostatnich minut, Motor zapewnił sobie solidną pozycję na koniec rozgrywek.

Najlepszymi drużynami ligi okazały się w tym sezonie Lech Poznań, Raków Częstochowa i Jagiellonia Białystok. Motor zakończył sezon tuż za czołową szóstką, wyprzedzając takie zespoły jak GKS Katowice czy Górnik Zabrze.

Tabela końcowa PKO Ekstraklasy 2024/2025 (czołówka)

  1. Lech Poznań – 70 pkt

  2. Raków Częstochowa – 69 pkt

  3. Jagiellonia Białystok – 61 pkt

  4. Pogoń Szczecin – 58 pkt

  5. Legia Warszawa – 54 pkt

  6. Cracovia – 51 pkt

  7. Motor Lublin – 49 pkt

  8. GKS Katowice – 49 pkt

  9. Górnik Zabrze – 47 pkt

  10. Piast Gliwice – 45 pkt

Motor Lublin może uznać ten sezon za bardzo udany, biorąc pod uwagę wymagającą konkurencję i liczne wyzwania na boiskach Ekstraklasy. Kibice mają powody do zadowolenia, a klub może z optymizmem patrzeć na kolejny sezon.

F1

Amerykański sen Cadillaca: inspiracja NASA i droga do Formuły 1

Wejście do Formuły 1 po 767 dniach starań

Po blisko dwóch latach intensywnego procesu aplikacyjnego, Cadillac otrzymał zielone światło do debiutu w Formule 1 w sezonie 2026. Choć do pierwszego wyścigu pozostało jeszcze trochę czasu, zespół nie próżnuje – przygotowania idą pełną parą. Dziennikarze Autosport mieli okazję odwiedzić tymczasową siedzibę ekipy w Silverstone, podczas gdy trwa budowa głównej bazy w Fishers, niedaleko Indianapolis.

Rozpoczynając projekt od zera, Cadillac musi zaprojektować, zbudować i przetestować swój bolid w bardzo ograniczonym czasie. Od momentu oficjalnego zatwierdzenia wniosku minęło zaledwie jedenaście miesięcy. To ogromne wyzwanie, zwłaszcza że pierwszy wyścig sezonu w Australii zbliża się wielkimi krokami.

Amerykańska baza i europejskie zaplecze

To, co wyróżnia Cadillaca spośród innych ekip, to jego silna obecność w Stanach Zjednoczonych. Główna siedziba zespołu powstaje w specjalnie zaprojektowanym kompleksie w Fishers, a obecnie prace operacyjne prowadzone są w Silverstone. To właśnie tu, w identycznych halach naprzeciwko legendarnego toru, powstaje pierwszy samochód Formuły 1 tej marki.

Projekt rozpoczął się od zaledwie trzech osób, a obecnie zespół liczy już niemal 600 pracowników. Wśród pierwszych był Graeme Lowdon – były szef zespołu Marussia F1, który obecnie pełni funkcję dyrektora zespołu i oprowadzał dziennikarzy po zakładzie w Silverstone.

– Kalendarz pokazuje, że mamy mniej niż rok do pierwszego treningu – zaznaczył Lowdon. – Jak widać, pracy jest naprawdę dużo. To zespół amerykański, ale to, co widzicie tutaj, to niezbędne elementy, by móc stanąć na starcie w F1.

Ludzie jako fundament zespołu

Dla Lowdona najważniejszym aspektem budowania zespołu są ludzie. – Jesteśmy 109 dni w tym projekcie, do pierwszego wyścigu pozostało około 250. Mamy już na pokładzie około 67 procent personelu. Zespół szybko się rozrasta, ale najważniejsze to zadbać o odpowiednie zaplecze dla pracowników – tłumaczył.

Jak zauważył, zatrudnienie ludzi to jedno, ale trzeba też zapewnić im infrastrukturę: budynki, sprzęt, a także dział IT. Tymczasowe hale są pełne nowego, jeszcze zapakowanego sprzętu, który właśnie dociera do Silverstone.

Misje Apollo jako źródło inspiracji

Lowdon przyznał, że inspirację dla projektu czerpał z programu Apollo – pionierskiej misji NASA, która wymagała zaangażowania ponad 400 tysięcy ludzi i budżetu ponad 25 miliardów dolarów. Choć budowa bolidu F1 nie może się równać z lądowaniem na Księżycu, poziom złożoności i ilość pytań, na które trzeba odpowiedzieć, są porównywalne.

– Gdy w 2024 roku General Motors i TWG zapytali mnie, jak zacząć budowę zespołu F1, odpowiedziałem jako konsultant – wspomina Lowdon. – Najpierw wyjaśniłem proces aplikacji, bo nie jest on wcale oczywisty. Regulaminy można znaleźć w sieci, ale instrukcji „jak wejść do F1” już nie.

Od doradcy do lidera projektu

Po początkowym etapie współpracy, Lowdon został oficjalnie mianowany szefem zespołu w grudniu 2024 roku. Od tego momentu jego rola przeszła z doradczej do wykonawczej – musiał nie tylko doradzać, ale realnie budować zespół od podstaw.

– To proces, w którym trzeba cały czas balansować zasoby – powiedział. – Nie wystarczy mieć 400 osób, jeśli nie mamy gdzie ich ulokować ani kto zadba o ich potrzeby techniczne. Budynki, które kupiliśmy, przez najbliższe 12 miesięcy będą jeszcze placami budowy, więc trzeba działać równolegle na wielu frontach.

Ambicje większe niż sport

Cadillac nie ukrywa, że ich projekt to nie tylko start w Formule 1 – to pokaz siły amerykańskiej technologii, inżynierii i organizacji. A inspiracja NASA to nie przypadek, tylko symbol ambicji, z jakimi zespół mierzy się z największym wyzwaniem w historii marki.

Piłka nożna

Manchester City kończy Klubowe Mistrzostwa Świata na etapie 1/8 finału

Zespół Manchesteru City zakończył swój udział w Klubowych Mistrzostwach Świata 2025 na etapie 1/8 finału. Pomimo imponującego początku turnieju, podopieczni Pepa Guardioli musieli uznać wyższość Al-Hilal FC, przegrywając dramatyczny mecz 3:4.

Mocny start w turnieju

Droga Manchesteru City w Klubowych Mistrzostwach Świata rozpoczęła się 18 czerwca 2025 roku od pewnego zwycięstwa 2:0 nad Wydad AC w pierwszej rundzie. Kilka dni później, w meczu drugiej rundy, mistrzowie Anglii zademonstrowali swoją siłę ofensywną, rozbijając Al-Ain FC aż 6:0. Spotkanie to pokazało pełnię potencjału ofensywnego zespołu.

W trzeciej rundzie, rozegranej 26 czerwca, rywalem City był Juventus. Angielska drużyna ponownie nie zawiodła, wygrywając 5:2 i zapewniając sobie miejsce w 1/8 finału. To właśnie w tym etapie turnieju doszło do niespodzianki — mecz z Al-Hilal FC zakończył się porażką 3:4, która wyeliminowała Manchester z dalszej rywalizacji.

Koniec sezonu w Premier League

Równolegle z występami w Klubowych Mistrzostwach Świata Manchester City kończył sezon ligowy w Anglii. Ostatni mecz Premier League rozegrali 25 maja, pokonując Fulham 2:0. Wcześniej, w 37. kolejce, zwyciężyli AFC Bournemouth 3:1. W sumie drużyna zanotowała solidną końcówkę sezonu, wygrywając m.in. z Aston Villą (2:1), Evertonem (2:0), Wolverhampton (1:0) oraz Crystal Palace (5:2).

Warto wspomnieć, że w derbach Manchesteru, które odbyły się 6 kwietnia, padł bezbramkowy remis. Mimo kilku trudniejszych spotkań, jak remis 0:0 z Southamptonem, drużyna utrzymała wysoką formę do końca rozgrywek.

Puchar Anglii bez happy endu

City dotarło również do finału Pucharu Anglii. W półfinale pokonali Nottingham Forest 2:0, ale w meczu finałowym rozegranym 17 maja musieli uznać wyższość Crystal Palace, przegrywając 0:1. To była gorzka pigułka na zakończenie krajowego sezonu, szczególnie że byli uznawani za faworyta tego starcia.

Podsumowanie

Sezon 2024/2025 w wykonaniu Manchesteru City można uznać za udany, choć niepozbawiony rozczarowań. Zespół dotarł do finału krajowego pucharu, zakończył ligę w czołówce i zaprezentował wysoki poziom na Klubowych Mistrzostwach Świata. Mimo niespodziewanego odpadnięcia z Al-Hilal, forma zespołu i jego ofensywny styl gry budzą uznanie. Teraz przed drużyną czas na analizę i przygotowania do kolejnego sezonu, w którym celem będzie powrót na szczyt zarówno w Anglii, jak i w rozgrywkach międzynarodowych.

F1

Hamilton krytykuje nowe tory F1: „Ponad 90% z nich jest gorszych od klasyków”

Lewis Hamilton wyraził niezadowolenie z rosnącej liczby nowych torów w kalendarzu Formuły 1, twierdząc, że ponad 90 procent z nich ustępuje jakości legendarnym obiektom, które zastępują. Brytyjski kierowca nie ukrywa, że bardziej ceni klasyczne lokalizacje, które od lat budowały tożsamość tego sportu.

W przyszłym roku do kalendarza F1 dołączy nowy obiekt – wyścig o Grand Prix Hiszpanii przeniesie się z Barcelony do Madrytu. Choć tor pod Barceloną ma jeszcze ważny kontrakt na jeden sezon, to jego przyszłość po 2026 roku pozostaje niepewna. Hamilton jednak opowiedział się za kontynuacją obecności wyścigu w Hiszpanii, niezależnie od lokalizacji.

– Myślę, że utrata któregoś z klasycznych torów, a tor w Barcelonie do takich należy, byłaby stratą – powiedział Hamilton mediom, w tym portalowi RacingNews365. – To wspaniałe miasto, mamy tu wiernych fanów, zwłaszcza od czasów, gdy w F1 jeździł Fernando Alonso. Tak długo, jak Grand Prix Hiszpanii pozostaje w kalendarzu, to najważniejsze.

Siedmiokrotny mistrz świata podkreślił jednak, że rozumie potrzebę rozwoju i otwarcia się sportu na nowe lokalizacje. – Madryt to świetne miejsce. Czasem zmiany są potrzebne, by pójść naprzód – dodał.

Madryt dołącza do coraz liczniejszego grona wyścigów ulicznych w F1, obok takich lokalizacji jak Dżudda czy Las Vegas. Jednocześnie kalendarz przechodzi zmiany, które oznaczają ograniczoną obecność klasycznych torów. Spa-Francorchamps – jeden z najbardziej cenionych obiektów przez kierowców i kibiców – od 2027 roku ma pojawiać się jedynie co dwa lata.

Hamilton nie kryje sceptycyzmu wobec jakości nowo projektowanych torów. – Budowa nowych obiektów to ruletka. W większości przypadków – ponad 90 procent – nowe tory są po prostu gorsze – stwierdził bez ogródek.

Jednocześnie zaznaczył, że nie ma nic przeciwko zmianom, o ile nowy tor dorówna poprzednikowi. – Jeśli nowy tor będzie lepszy lub równie dobry jak stary, to nie mam z tym problemu – podsumował.

Wypowiedzi Hamiltona wpisują się w szerszą debatę dotyczącą kierunku rozwoju Formuły 1. Rosnąca liczba imprez ulicznych i miejskich budzi emocje wśród fanów i zawodników, którzy często tęsknią za legendarnymi obiektami – tymi, które kształtowały historię sportu motorowego przez dekady.

Piłka nożna

Super Lig: Besiktas i Galatasaray z równą liczbą punktów, ale tylko jeden mistrz

Po rozegraniu 40 kolejek aż dwie drużyny – Besiktas JK i Galatasaray SK – zdobyły po 84 punkty. O końcowym triumfie zadecydował jednak bilans bramek, który przemówił na korzyść Besiktasu. Tym samym klub z dzielnicy Stambułu świętuje zdobycie tytułu mistrzowskiego.

Zacięta walka w czołówce

Besiktas JK oraz Galatasaray SK zakończyły sezon z identycznym bilansem: 26 zwycięstw, 6 remisów i 8 porażek. O mistrzostwie zdecydowały bramki – Besiktas zdobył ich 89, tracąc 44, podczas gdy Galatasaray miał bilans 80:36. Fenerbahce SK zajął trzecie miejsce z dorobkiem 82 punktów, tylko dwa mniej niż liderzy tabeli, co potwierdza, jak wyrównana była rywalizacja o tytuł.

Tuż za podium uplasował się Trabzonspor z 71 punktami. Klub ten odniósł 19 zwycięstw, 14 razy remisował i poniósł 7 porażek. Sivasspor zakończył sezon na piątym miejscu, gromadząc 65 punktów.

Środek tabeli bez większych niespodzianek

Kolejne miejsca przypadły zespołom, które prezentowały stabilną formę przez większą część rozgrywek. Hatayspor i Alanyaspor zakończyły sezon odpowiednio na 6. i 7. miejscu z dorobkiem 61 i 60 punktów. Fatih Karagümrük SK również zgromadził 60 punktów, jednak ustąpił Alanyasporowi w klasyfikacji pomocniczej.

Gaziantep FK zakończył sezon z 58 punktami, plasując się w środku tabeli, podobnie jak Göztepe SK (51 pkt), Konyaspor (50 pkt) i Istanbul Basaksehir (48 pkt), który jeszcze sezon wcześniej sięgał po mistrzostwo.

Dramatyczna walka o utrzymanie

Zdecydowanie mniej powodów do zadowolenia mają zespoły z dolnej części tabeli. Choć Yeni Malatyaspor, Antalyaspor i Kayserispor zdołały zachować ligowy byt, to BB Erzurumspor, MKE Ankaragücü, Gençlerbirliği SK oraz Denizlispor nie zdołały utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Szczególnie słaby sezon zaliczył Denizlispor, który zdołał wygrać zaledwie 6 meczów, notując aż 24 porażki i tracąc 77 bramek – najwięcej w całej lidze.

Podsumowanie sezonu

Besiktas JK, mimo ogromnej presji ze strony Galatasaray i Fenerbahce, sięgnął po mistrzostwo dzięki imponującemu dorobkowi bramkowemu. Spadek czterech zespołów oznacza duże zmiany w składzie ligi na kolejny sezon, a kibice z niecierpliwością czekają już na nowe piłkarskie emocje.

Lekkoatletyka

Zacięta rywalizacja w U24 Ekstralidze – podsumowanie ostatnich kolejek sezonu 2024/2025

Rozgrywki U24 Ekstraligi, będące prestiżową ligą żużlową dla zawodników do 24. roku życia, nabierają tempa. Za nami już kilka emocjonujących kolejek nowego sezonu 2025, które przyniosły wiele zaskakujących wyników i pokazały, że młodzi zawodnicy są gotowi do walki na najwyższym poziomie.

Dominacja Torunia i Lublina w 5. kolejce

W 5. kolejce, rozegranej 27 maja, Avo KS Toruń pokazało swoją klasę, pewnie pokonując zespół Grupa Metrocars ROW Rybnik 59:31. Równie imponujące było zwycięstwo Motoru Lublin, który pokonał Perłową Przystań Stal Gorzów aż 55:35. Solidne występy zanotowały też drużyny U24 Beckhoff Sparta Wrocław, która wygrała z Falubazem Zielona Góra 48:42 oraz Polcopper Agromix Unia Leszno, triumfując nad Impakt Włókniarzem Częstochowa 52:38.

Wcześniejsze kolejki: zacięta walka i zmienne rezultaty

W 4. kolejce rozegranej 20 maja, część meczów została odwołana (m.in. starcia Torunia z Zieloną Górą oraz Wrocławia z Grudziądzem). Jednak pozostałe pojedynki dostarczyły kibicom sporo emocji. ROW Rybnik wygrał z Włókniarzem Częstochowa 49:41, a Motor Lublin pokonał Unię Leszno jednym punktem – 45:44.

  1. kolejka (13 maja) przyniosła wysokie zwycięstwo Sparty Wrocław nad ROW-em Rybnik 62:28, a Falubaz Zielona Góra pewnie rozprawił się z Grudziądzem 51:39. Stal Gorzów pokonała Włókniarza 49:41, natomiast w wyrównanym starciu Avo KS Toruń uległ Unii Leszno 44:46.

W drugiej kolejce (6 maja) Motor Lublin zdemolował Grudziądz 59:31, a Włókniarz Częstochowa zdołał wygrać z Wrocławiem 49:41. Leszno zwyciężyło z ROW-em Rybnik 48:42, a Zielona Góra pokonała Gorzów 53:36.

Pierwsze spotkania i wspomnienie finału sezonu 2024

Już w pierwszej kolejce nowego sezonu (29 kwietnia), Motor Lublin pewnie wygrał z Włókniarzem Częstochowa 54:36. Unia Leszno pokonała Spartę Wrocław 48:42.

Warto przypomnieć także finał poprzedniego sezonu U24 Ekstraligi, w którym U24 Beckhoff Sparta Wrocław pokonała Perłową Przystań Stal Gorzów 50:40 w rewanżu, zapewniając sobie mistrzowski tytuł po emocjonującym dwumeczu (łącznie 94:86).

Liderzy i niespodzianki sezonu

Na szczególną uwagę zasługuje bardzo dobra forma Avo KS Toruń oraz Motoru Lublin, które od początku sezonu utrzymują wysoką skuteczność. Sparta Wrocław, choć straciła punkty w niektórych spotkaniach, pozostaje groźnym przeciwnikiem, szczególnie na własnym torze.

Z kolei zespół Grupa Metrocars ROW Rybnik, który w poprzednich rozgrywkach prezentował stabilną formę, w tym sezonie boryka się z nieregularnymi wynikami i trudnościami w utrzymaniu przewagi.

Czego możemy się spodziewać dalej?

U24 Ekstraliga udowadnia, że młodzieżowy żużel w Polsce stoi na bardzo wysokim poziomie. Intensywność rywalizacji, wyrównany poziom i zmieniająca się tabela ligowa sprawiają, że każdy kolejny mecz może mieć kluczowe znaczenie w walce o fazę play-off.

Nadchodzące kolejki z pewnością dostarczą jeszcze wielu emocji kibicom w całym kraju. Fani speedwaya z niecierpliwością śledzą rozwój wydarzeń, licząc na kolejne niezapomniane widowiska i wybuch talentów przyszłych gwiazd polskiego żużla.

Tenis

Ostatni bastion Richarda Gasqueta: francuski talent, który przetrwał złotą erę tenisa

Dominacja Wielkiej Czwórki — Rafaela Nadala, Rogera Federera, Novaka Djokovicia i Andy’ego Murraya — przez ostatnie dwie dekady zupełnie zmieniła układ sił w męskim tenisie. Wielu obiecującym zawodnikom pozostawiła jedynie status „tych, którzy mogli”. Juan Martín del Potro, Stan Wawrinka i Marin Čilić zdołali sięgnąć po tytuł wielkoszlemowy, lecz był jeszcze jeden gracz, który pomimo ogromnego talentu nie stanął na najwyższym podium. Richard Gasquet — jedyny poza wspomnianą trójką (Murray, Djokovic, Nadal), który zgromadził ponad 600 zwycięstw w cyklu ATP — zapłacił wysoką cenę za to, że przypadło mu grać w najtrudniejszym okresie w historii tenisa.

W lipcu 1995 roku Corinne Dubreuil, wówczas fotografka magazynu Tennis Magazine, została podczas młodzieżowego turnieju w Blois poproszona, by przyjrzała się jednemu z meczów na bocznym korcie. Jej uwagę przykuł dziewięcioletni chłopiec o niezwykłym stylu gry i pięknym jednoręcznym bekhendzie — był to Richard Gasquet. Kilka miesięcy później jego zdjęcie trafiło na okładkę lutowego wydania magazynu z nagłówkiem: „Le champion que la France attend?” („Mistrz, na którego czeka Francja?”).

Z rozgłosem przyszła jednak presja. Gasquet nauczył się z nią żyć bardzo wcześnie — i nie przestawał podnosić sobie poprzeczki. W 1999 roku udowodnił, że nie jest tylko medialnym fenomenem, zdobywając prestiżowe trofeum Les Petits As, pokonując po drodze dwunastoletniego Rafaela Nadala. Już trzy lata później był postrzegany jako wielka nadzieja francuskiego tenisa. Po triumfach w juniorskich turniejach Roland Garros i US Open media ochrzciły go mianem „Mozarta tenisa”.

Rok 2005 przyniósł długo oczekiwany przełom. Po serii dziesięciu zwycięstw z rzędu Gasquet dotarł do półfinału turnieju Masters w Monte Carlo. Tam pokonał lidera rankingu, Rogera Federera, kończąc mecz spektakularnym bekhendem po linii — zagranie to do dziś gości w tenisowych kompilacjach. Marzenia przerwał jednak Rafael Nadal, który najpierw zatrzymał Francuza w półfinale, a miesiąc później również w trzeciej rundzie French Open — w drodze po swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy.

Nadal na tym nie poprzestał. Sięgnął po jeszcze trzynaście tytułów na kortach Rolanda Garrosa, łącznie zdobył 22 szlemy i 36 triumfów w turniejach Masters. W każdym z kolejnych 16 meczów z Gasquetem wychodził zwycięsko. Sam Francuz wygrał 16 turniejów rangi ATP, ale żaden z nich nie był wyższy niż poziom 250. Nigdy nie można mu było odmówić talentu ani pracy — jak sam kiedyś powiedział, po prostu zabrakło mu szczęścia.