Home Sport Andy Murray pokazał przebłyski dawnej świetności w przegranym meczu deblowym na Wimbledonie…...

Andy Murray pokazał przebłyski dawnej świetności w przegranym meczu deblowym na Wimbledonie… nie trzymał się razem dzięki szwom i taśmie klejącej, ale teraz czas go przyparł do muru, pisze RIATH AL-SAMARRAI

12
0


Była godzina 19:06, kiedy Andy Murray wszedł na Kort Centralny na najbardziej rozreklamowaną grę deblową, jaką to stare miejsce może kiedykolwiek znać. To, że spóźnił się cztery minuty, mówi wiele o człowieku szukającym ostatniego zwycięstwa w swojej wojnie z czasem.

Oczywiście, że już prawie koniec. Jakkolwiek by się nie starał, zegar go przyparł do muru i odliczał do ostatnich kilku tyknięć i punktów kontrolnych, co w kontekście jego chwiejnego pożegnania Wimbledon oznacza tylko debla mieszanego z Emma Raducanu pozostaje.

Jego nadzieja, daremna w umysłach wszystkich poza jego własnym, była taka, że ​​miał dość sił na grę w deblu ze swoim starszym bratem Jamiem. Ostatni atak. Jeszcze jedna szansa, żeby pokazać, że potrafi, zaledwie 12 dni po tym, jak jego kręgosłup został wystawiony na enty nóż w swojej karierze.

Oczywiście, że spróbowali, mieli zamach. Krzyczał, zaciskał pięści, wykonał kilka uderzeń, ale to nie było to – zostali pokonani przez Johna Peersa i Rinky’ego Hijikatę, czego większość ludzi się spodziewała, do tego stopnia, że ​​All England Club był gotowy złożyć hołd w ciągu kilku minut po tym, jak chłopcy Murrays zostali pokonani. Sue Barker szybko się pojawiłatak samo Tim Henman, Novak Djoković i wiele świetnych i dobrych gier.

Było w tym trochę niezręczności. Częściowo dlatego, że byliśmy tu już wcześniej, w 2019 r., kiedy Australian Open przeprowadził montaż przed przejściem na emeryturę, do którego nie doszło, a częściowo dlatego, że Murray ma jeszcze do rozegrania co najmniej jeden mecz na tych terenach w tę sobotę, a następnie planuje grać w Olimpiada.

Andy Murray był wyraźnie wzruszony, gdy na korcie centralnym świętował swoje zwycięstwo po porażce w grze podwójnej

Murray i jego brat Jamie ponieśli przewidywalną porażkę w starciu z Johnem Peersem i Rinkym Hijikatą

Murray i jego brat Jamie ponieśli przewidywalną porażkę w starciu z Johnem Peersem i Rinkym Hijikatą

Sue Barker wraca z emerytury, aby poprowadzić hołd dla Murraya podczas jego ostatniego Wimbledonu

Sue Barker wraca z emerytury, aby poprowadzić hołd dla Murraya podczas jego ostatniego Wimbledonu

Ale to na Wimbledonie jego obecność jest najbardziej odczuwalna. Tam przeżył swoje najgłębsze chwile, czy to dwa tytuły, które zakończyły ogromne oczekiwanie, czy złoto olimpijskie, które wzbogaciło spuściznę jednego z najlepszych brytyjskich sportowców. Wielokrotnie był na skraju łez, gdy Barker zabrał go na spacer przez te wspomnienia, w tym jego własne wyznanie, że jego after-party w 2016 r. doprowadziło do tego, że zwymiotował pijany w taksówce do domu.

Na koniec nastąpiło przyznanie, które od dawna było oczywiste: „Chcę grać wiecznie. Kocham ten sport. Nie chcę przestać, więc jest ciężko”. Mogliśmy to zobaczyć w meczu, w którym nastrój otoczenia obejmował ciekawość. W jakim stanie byłby? Jak bardzo byłby ograniczony, biorąc pod uwagę, że nie odzyskał jeszcze pełnego czucia w prawej nodze od czasu operacji usunięcia torbieli kręgosłupa?

Jeśli to przywodziło na myśl kulawego mężczyznę zataczającego się na trawę, poskładanego szwami i taśmą klejącą, to rzeczywistość była mniej dramatyczna. Stał się cięższy na nogach, o stopień wolniejszy i stał wyprostowany w serwisie, ale był obecny na wszystkie sposoby, które tak dobrze znamy. Znajome sposoby. Sposoby minionych lat.

Mieliśmy Andy’ego, który pompował pięściami – to działo się w drugiej grze. Mieliśmy też Andy’ego, który daje sobie w kość – czwarta gra.

To trwałe obrazy jego kariery. Obrazy zmagań, lęku, człowieka z misją wyciśnięcia ostatniej kropli, nawet w grze w debla, która była ceremonialna dla niemal wszystkich, którzy ją oglądali.

Naturalnie, były też akcenty klasowe, jak przegrana sprawa, którą uratował przy stanie 5-5, kiedy rzucił to schorowane ciało w nagły sprint po drop volleyu i odwrócił sytuację do góry nogami. W tych momentach można znaleźć metafory całej jego kariery i równie łatwo można znaleźć jego ogień – kiedy wymusił breaka na początku drugiego seta, przegrawszy pierwszego w tie-breaku, ryczał, jakby to był marsz w stronę kolejnego tytułu. Piękno polega na tym, że w jego głowie, a może i tylko w jego, tak było.

Te perspektywy zniknęły, gdy Hijikata i Peers przełamali się na 2-2 i wkrótce byli jeszcze bardziej oddaleni, gdy nastąpiła kolejna przerwa. Wkrótce gra była skończona dla debla i wkrótce skończy się w bardziej znaczący sposób.



Source link