Strona główna Świat Dokąd zmierza wojna na Bliskim Wschodzie i dlaczego dyplomacja przegrywa

Dokąd zmierza wojna na Bliskim Wschodzie i dlaczego dyplomacja przegrywa

9
0





Ilustracja przedstawiająca ludzi płaczących podczas konfliktów na Bliskim Wschodzie

Zdjęcie: BBC News Brazylia

Rok temu z Bliskiego Wschodu nadeszły przerażające obrazy.

Izrael wciąż dochodził do siebie po najgorszym ataku w swojej historii, ale już przeprowadzał bombardowania, które zdewastowały Strefę Gazy, co doprowadziło do całkowitego zwrotu w regionie.

Konflikt między Izraelczykami i Palestyńczykami, przez lata praktycznie zapomniany w wiadomościach, nagle ponownie wdarł się na nasze ekrany. I wydawało się, że wszyscy byli zaskoczeni.

Zaledwie tydzień przed atakami doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan powiedział, że „region Bliskiego Wschodu” przeżywa „najspokojniejszy okres od dwóch dekad”.

Minął rok i region płonie. Zginęło ponad 41 000 Palestyńczyków, a dwa miliony mieszkańców Strefy Gazy zostało wysiedlonych.

Na Zachodnim Brzegu zginęło kolejnych 600 Palestyńczyków. W Libanie milion osób jest bezdomnych, a ponad 2000 zostało zabitych.

Pierwszego dnia w ataku zginęło ponad 1200 Izraelczyków. Od tego czasu Izrael stracił 350 żołnierzy w Strefie Gazy, a 200 000 Izraelczyków zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów w pobliżu Gazy i jej niestabilnej granicy z Libanem na północy kraju. A około 50 żołnierzy i cywilów zginęło w wyniku rakiet wystrzelonych przez Hezbollah.

Na całym Bliskim Wschodzie do walki przyłączyły się inne siły.

Stany Zjednoczone niestrudzenie pracowały, aby zapobiec eskalacji kryzysu, organizując wizyty prezydenckie, niezliczone misje dyplomatyczne i rozmieszczenie ogromnych zasobów wojskowych. Ale nie było żadnych rezultatów.

Pociski wystrzelono nawet z miejsc odległych od Izraela, takich jak Irak i Jemen. Iran i Izrael, dwaj śmiertelni wrogowie, również wymienili ogień i jest prawie pewne, że nastąpią kolejne ataki.

Wpływ Waszyngtonu rzadko był tak mały, jak w tym konflikcie.

W miarę rozprzestrzeniania się walk zapomina się o ich początkach.

Życie mieszkańców Strefy Gazy przed i po 7 października 2023 r. zostało niemal zapomniane, a prasa z niecierpliwością wyczekiwała możliwej „wojny totalnej” na Bliskim Wschodzie. A Izraelczycy, których życie wywróciło się do góry nogami tego strasznego dnia, również czują się równie zaniedbani.

„Zostaliśmy zepchnięci na boczny tor” – poskarżył się w zeszłym tygodniu izraelskiej sieci Kan News Yehuda Cohen, ojciec zakładnika Nimroda Cohena.

Cohen oskarżył premiera Izraela Benjamina Netanjahu o „bezsensowną wojnę, która zwróciła przeciwko nam każdego możliwego wroga. Robi wszystko, co w jego mocy, aby wydarzenie z 7 października zmienić w drobną sprawę, z wielkim sukcesem”.



Izraelczycy upamiętniają pierwszą rocznicę ataków z 7 października 2023 r

Izraelczycy upamiętniają pierwszą rocznicę ataków z 7 października 2023 r

Foto: Getty Images / BBC News Brazylia

Nie wszyscy Izraelczycy zgadzają się z punktem widzenia Cohena. Dziś wielu postrzega ataki Hamasu sprzed roku jako zwiastun szerszej kampanii wrogów Izraela mającej na celu zniszczenie państwa żydowskiego.

Reakcja Izraela – eksplozja pagerów, ukierunkowane zabójstwa, zamachy bombowe dalekiego zasięgu i operacje wywiadowcze, które od dawna są powodem do dumy w kraju – przywróciła część utraconej rok temu pewności siebie.

„Nie ma miejsca na Bliskim Wschodzie, do którego Izrael nie mógłby dotrzeć” – oświadczył z przekonaniem Netanjahu w zeszłym tygodniu.

Po 7 października notowania premiera spadły od miesięcy do najniższego poziomu. Teraz widzi, że jego popularność ponownie rośnie. Czy byłaby to licencja na nowe akty śmiałości?

Gdzie to się skończy?

„Nikt z nas nie wie, kiedy taniec się skończy i gdzie wszyscy będą w tej chwili” – powiedział 3 października były ambasador Wielkiej Brytanii w Iranie Simon Grass w podcaście BBC Today.

Stany Zjednoczone pozostają zaangażowane, mimo że wizyta w Izraelu szefa amerykańskiego Centralnego Dowództwa (Centcom), generała Michaela Kurilli, wydaje się bardziej aktem zarządzania kryzysowego niż studium rozwiązań dyplomatycznych.

Zaledwie cztery tygodnie wcześniej wybór wyborów prezydenckich, a Bliski Wschód jest bardziej toksyczny politycznie niż kiedykolwiek, nie wydaje się to okazją do nowych inicjatyw ze strony Stanów Zjednoczonych.

Bezpośrednim wyzwaniem jest po prostu uniknięcie większego konfliktu regionalnego.

Wśród sojuszników panuje zgoda co do tego, że Izrael ma prawo – a nawet obowiązek – odpowiedzieć na irański atak rakietą balistyczną, który miał miejsce na początku października.

W ataku nie zginął żaden Izraelczyk, a Iran najwyraźniej miał na celu zaatakowanie celów wojskowych i wywiadowczych. Mimo to Netanjahu obiecał zdecydowaną reakcję.



W reakcji Izraela na ataki z 7 października 2023 r. dwa miliony mieszkańców Strefy Gazy zostało bez dachu nad głową

W reakcji Izraela na ataki z 7 października 2023 r. dwa miliony mieszkańców Strefy Gazy zostało bez dachu nad głową

Foto: Getty Images / BBC News Brazylia

Po tygodniach zaskakujących zwycięstw taktycznych izraelski premier wydaje się mieć duże ambicje. W przemówieniu skierowanym do narodu irańskiego wskazał, że Teheran jest bliski zmiany reżimu.

„Kiedy Iran wreszcie będzie wolny, a ten moment nadejdzie znacznie szybciej, niż się ludziom wydaje, wszystko będzie inne” – oświadczył.

Niektórym obserwatorom jego retoryka przywołała niewygodne wspomnienia punktów, których bronili północnoamerykańscy neokonserwatyści podczas przygotowań do inwazji Stanów Zjednoczonych na Irak w 2003 roku.

Jednak pomimo wszystkich obecnych zagrożeń istnieją nadal kruche mechanizmy ochronne.

Reżim irański może marzyć o świecie bez Izraela, ale wie, że Iran jest wciąż zbyt słaby, aby stawić czoła jedynemu supermocarstwu w regionie – szczególnie w czasie, gdy Hezbollah i Hamas, ich sojusznicy i pełnomocnicy w tak zwanej „Osi Oporu” , ulegają unicestwieniu.

Izrael również bardzo chciałby uwolnić się od zagrożenia ze strony Iranu, jednak kraj ten wie też, że nie może tego zrobić sam, nawet przy ostatnich sukcesach.

Zmiana reżimu w Iranie nie znajduje się w programie prezydenta Joe Bidena ani jego wiceprezydenta Kamali Harris.

Jeśli chodzi o Donalda Trumpa, jedyny raz, kiedy poczuł pokusę zaatakowania Iranu, miał miejsce w czerwcu 2019 r., kiedy Teheran zestrzelił amerykańskiego drona obserwacyjnego. Jednak były prezydent wycofał się w ostatniej chwili, chociaż siedem miesięcy później nakazał zabójstwo czołowego irańskiego generała Qasema Soleimaniego.

Rok temu niewielu ludzi wyobrażałoby sobie, że Bliski Wschód zmierza w stronę najniebezpieczniejszego momentu od dziesięcioleci. Jednak patrząc w to samo lusterko wsteczne, co manta, wydaje się, że ostatnie 12 miesięcy było zgodne ze straszliwą logiką.

Przy tak dużej ilości gruzu porozrzucanego po drodze i wydarzeniach wciąż rozwijających się w zastraszającym tempie, władze i wszyscy inni w dalszym ciągu starają się nadążać za sytuacją.

Konflikt w Strefie Gazy trwa już drugi rok, a dyskusje na temat „dnia po” – w jaki sposób zrehabilitować się w Strefie Gazy i zarządzać nią po ostatecznym zakończeniu walk – po prostu zniknęły, przyćmione wstrząsami szerszej wojny.

Zniknął także wszelki ślad dyskusji na temat możliwego rozwiązania konfliktu Izraela z Palestyńczykami, który nas tu sprowadził.

W pewnym momencie, gdy Izrael uzna, że ​​wyrządził wystarczające szkody Hamasowi i Hezbollahowi, po tym, jak Iran i Izrael jasno przedstawiły swoje stanowisko (zakładając, że ich działania nie pogrążą regionu w jeszcze głębszym kryzysie) i kiedy zapadnie decyzja amerykańskiego prezydenta w wyborach zdecydował, być może dyplomacja otrzyma nową szansę.

Jednak w tej chwili wydaje się to wciąż odległym celem.



Source link