Home Świat Ten Sporting jest inny. To Sporting pięciu transakcji | Sprawozdanie z meczu

Ten Sporting jest inny. To Sporting pięciu transakcji | Sprawozdanie z meczu

21
0


To, co wydarzyło się w piątek w meczu Sportingu z Farense 5-0, było praktycznym zastosowaniem tego, czego każdy kibic piłkarski zażądałby od swojej ulubionej drużyny. „Lwy” nie były po prostu dominujące, ponieważ istnieje wiele rodzajów dominacji. To, co się wydarzyło, było demonstracją ogromnego wachlarza rozwiązań taktycznych i dynamiki ataku.

Czy to nie mogło zadziałać? Tak. Ale prawdopodobieństwo, że zadziała, było ogromne. I czy zawsze zadziała? Prawdopodobnie nie. Ale dopóki Sporting gra w ten sposób, nie będzie łatwo temu przeciwdziałać – szczególnie dla drużyn, które są jak Farense w swojej niezdolności do identyfikowania problemów w trakcie gry.

„Leonińska” drużyna wniosła do pojedynku z Farense szeroką gamę rozwiązań. Bez piłki czasami naciskali indywidualnymi odniesieniami, czasami kontrolowali przestrzeń – a nowa zasada „duszenia” człowiek w człowieka nie była nawet zbyt często stosowana w Algarve.

Potem czasami następuje krótkie wyjście w cztery osoby, czasami w trzy – i z różnymi wariantami, kto gra czwartym graczem, tasując oznaczenia.

Czasami ma dwóch skrzydłowych ustawionych jednocześnie i próbuje grać wewnątrz, czasami zmusza Pote’a do wyjścia z środka na zewnątrz, aby przeciągnąć obrońcę, a piłka wchodzi na korytarz. Drugi pomocnik czasami pojawia się zwrócony twarzą do gry, czasami pojawia się na pozycji 10, pomiędzy dwoma przeciwnymi pomocnikami.

To jest tragiczne dla każdej drużyny, która nigdy nie wie, jakich odniesień do krycia należy się trzymać, ale jeszcze bardziej dla drużyny takiej jak Farense, która mając czteroosobową obronę, wiedziała, że ​​gra w debla nie będzie możliwa przy „lwach” 3x4x3. I nie było konsensusu co do tego, jak kryć Pote i Geny, na przykład.

Zobaczmy:
– Minuta 2: Pote idzie z zewnątrz do środka, ciągnie obrońcę i jest miejsce dla Geny’ego, aby otrzymać długą piłkę od Diomandego. Niebezpieczeństwo gola.
– Minuta 3: boczny obrońca znowu bardzo głęboko, po tym jak został przyciągnięty, i przestrzeń na skrzydle. Niebezpieczeństwo gola.
– Minuta 4: boczny obrońca wciągnięty do środka przez ruch Pote’a i Geny miał miejsce do strzału. Niebezpieczeństwo gola.
– Minuta 22: Pote wchodzi do środka, ciągnie obrońcę, a Diomande podaje kolejną bezpośrednią piłkę do niekrytego Geny’ego. Niebezpieczeństwo gola.

W ciągu nieco ponad 20 minut Sporting wykonał tę akcję cztery razy i za każdym razem stwarzał zagrożenie – pomocne było również to, że Diomande zamiast Coatesa posyłał długie, celne piłki.

José Mota najwyraźniej nic nie zrobił w tej kwestii. Poproszenie skrzydłowego o pomoc w kryciu Geny’ego mogłoby być pomysłem. Albo pominięcie jednego z pomocników mogłoby być rozwiązaniem, pozwalając obrońcy na przejęcie Geny’ego, chociaż wymagałoby to wielu zmian, ponieważ drugi napastnik Geo również musiałby wrócić do pomocy, a to w środku gry mogłoby nie być łatwe do wdrożenia.

Inna ciekawa – i nowa – dynamika była widoczna w 16. minucie, gdy obszar przed polem karnym był przepełniony, a w środku byli Trincão, Pote, Bragança i Gyokeres. Nie było to powszechne w grze Sportingu, który wykorzystywał przestrzeń w sposób bardziej organiczny. Stało się tak, że środkowy obrońca złapał Gyokeresa, boczny obrońca złapał Bragançę, a drugi środkowy obrońca złapał Pote (choć późno). Kto złapał Trincão? Nikt. Portugalczyk odizolował Gyokeresa, który przywołał do gry Ricardo Velho.

Bramka padła w 27. minucie, w ruchu, który pokazał również różnicę w zachowaniu drugiego pomocnika „leonino”. Zamiast zawsze obserwować grę z przodu, jak woli, Bragança pracował tyłem do bramki między liniami i pojawiał się z tyłu w obszarach wykończeniowych. To było niezwykłe.

Jedna z tych akcji zaowocowała bramką w 27. minucie, kiedy to „przycięte” podanie Pote’a doprowadziło do strzału Bragançy, obrony Velho i dobicia piłki przez Gyokeresa.

Szwed zdobył dwie bramki w 41. minucie z rzutu karnego podyktowanego przez Tiago Martinsa, z którym nie zgodził się VAR i który arbiter postanowił podtrzymać.

Po wielu nowych rzeczach w pierwszej połowie, w drugiej nastąpiła kolejna: w 65. minucie Gyokeres ruszył w kierunku przeciwnika na lewym skrzydle, ale nie zmusił piłki do prawej nogi, jak to zwykle robi. Uderzył lewą nogą i podwyższył wynik na 3-0 strzałem dośrodkowanym.

Niedługo potem samobójczy gol dał wynik 4-0 i niewiele więcej można było zyskać z tego meczu. Dla Farense to było przetrwanie z liczbami, które uchroniłyby ich przed upokorzeniem. Dla Sportingu to była rozrywka dla tych, którzy przyszli świeżo.

W 81′ wszystko było tego warte. Edwards przejął piłkę w środku pola i, aby skończyć blisko punktu karnego, musiałby dryblować obok wielu osób. Ale nie musiał. Musiał po prostu jechać dookoła, dryblować obok dziwnego gracza, który się pojawił i strzelać w dogodnym miejscu.



Source link