Tenis

Djoković znowu ponad legendami. Słodko-gorzki finisz sezonu serbskiego mistrza

Temat emerytury Novaka Djokovicia powraca w mediach jak bumerang od dobrych dwóch lat. Wraz z powolnym wygaszaniem karier przez Rogera Federera i Rafaela Nadala, kibice tenisa mimowolnie szykują się na zamknięcie pewnej epoki. Jednak mimo spekulacji, a czasem nawet sugestii płynących z obozu samego Serba, ostatnie osiągnięcia tenisisty z Belgradu dobitnie świadczą o tym, że czas pożegnania jeszcze nie nadszedł. Mimo zbliżających się 39. urodzin, Djoković wciąż potrafi pisać historię na nowo, zostawiając swoich odwiecznych rywali w tyle.

Cień kontuzji i trudna rywalizacja z młodym pokoleniem

Końcówka sezonu 2025 nie potoczyła się po myśli lidera rankingu wszech czasów. Wycofanie się z turnieju Nitto ATP Finals z powodu urazu barku było bolesnym ciosem, uniemożliwiającym walkę o kolejne trofeum w Turnieju Mistrzów. Patrząc szerzej na minione miesiące, widać wyraźnie, że wiek momentami daje o sobie znać, a napór młodej gwardii jest coraz silniejszy.

Analiza wyników z ostatnich sezonów pokazuje, jak zacięta stała się rywalizacja na szczycie. Porażka w finale US Open 2025 z Carlosem Alcarazem czy wcześniejsza przegrana w decydującym starciu Wimbledonu z Jannikiem Sinnerem (3:0) to sygnały, że nowa generacja nie ma kompleksów wobec mistrza. Również na kortach Roland Garros Sinner okazał się zaporą nie do przejścia, a rok wcześniej w Paryżu triumfował Alcaraz. Mimo tych bolesnych lekcji i fizycznych ograniczeń, Djoković wciąż potrafi znaleźć w sobie rezerwy, by dokonywać rzeczy niemożliwych.

Nowy rekord „Wielkiej Trójki”

W cieniu problemów zdrowotnych Djoković zanotował osiągnięcie, które cementuje jego pozycję w dyskusji o tytuł najlepszego tenisisty w historii (GOAT). Serb po raz szesnasty w karierze zakończył sezon w czołowej czwórce rankingu ATP. To wynik bez precedensu. Do tej pory dzielił ten rekord z Federerem i Nadalem – obaj legendarni gracze finiszowali w Top 4 piętnastokrotnie. Teraz Djoković jest w tej statystyce samodzielnym liderem.

Warto przyjrzeć się strukturze tego wyczynu. Aż osiem razy Serb kończył rok jako lider rankingu światowego, co samo w sobie jest osobnym rekordem. Jego obecność w ścisłej czołówce to historia niesamowitej regularności, która rozpoczęła się jeszcze w 2007 roku (3. miejsce) i trwała przez kolejne dekady, obejmując dominację w latach 2011-2015 czy powroty na szczyt w sezonach 2018, 2020, 2021 i 2023. Nawet trudniejszy rok 2025, zakończony na 4. pozycji, jest dowodem jego niesłabnącej klasy.

Matematyka dominacji

Prześcignięcie Federera i Nadala w statystyce rankingowej to tylko kolejny element układanki. Djoković już wcześniej zdystansował rywali w kluczowych kategoriach: ma na koncie 24 tytuły wielkoszlemowe (wobec 20 Federera i 22 Nadala) oraz 40 zwycięstw w turniejach rangi Masters (Federer 28, Nadal 36). Co więcej, Serb jako jedyny w historii skompletował tzw. Career Golden Masters, wygrywając wszystkie dziewięć turniejów rangi Masters 1000. Co zupełnie niebywałe, dokonał tego dwukrotnie, podczas gdy jego wielcy oponenci nigdy nie osiągnęli tego pułapu nawet raz.

Pościg za setką i rekordem Federera

Choć sezon 2025 miał swoje gorzkie momenty, przyniósł też chwile chwały. Zwycięstwo w Genewie – gdzie w drodze po tytuł pokonał m.in. Huberta Hurkacza – było symbolicznym momentem, oznaczającym zdobycie setnego trofeum w karierze. Niedługo później, triumfując w Atenach, dołożył do gabloty tytuł numer 101.

W tej perspektywie cel na rok 2026 wydaje się jasny. Roger Federer zakończył karierę z licznikem 103 wygranych turniejów (Rafael Nadal zatrzymał się na 92). Djokoviciowi brakuje zaledwie dwóch zwycięstw, by wyrównać osiągnięcie Szwajcara. Biorąc pod uwagę ambicję Serba, można być pewnym, że mimo niemal 40 lat na karku, w przyszłym sezonie zrobi wszystko, by ten rekord również należał do niego.

Tenis

Djoković znowu ponad legendami. Słodko-gorzki finisz sezonu serbskiego mistrza

Temat emerytury Novaka Djokovicia powraca w mediach jak bumerang od dobrych dwóch lat. Wraz z powolnym wygaszaniem karier przez Rogera Federera i Rafaela Nadala, kibice tenisa mimowolnie szykują się na zamknięcie pewnej epoki. Jednak mimo spekulacji, a czasem nawet sugestii płynących z obozu samego Serba, ostatnie osiągnięcia tenisisty z Belgradu dobitnie świadczą o tym, że czas pożegnania jeszcze nie nadszedł. Mimo zbliżających się 39. urodzin, Djoković wciąż potrafi pisać historię na nowo, zostawiając swoich odwiecznych rywali w tyle.

Cień kontuzji i trudna rywalizacja z młodym pokoleniem

Końcówka sezonu 2025 nie potoczyła się po myśli lidera rankingu wszech czasów. Wycofanie się z turnieju Nitto ATP Finals z powodu urazu barku było bolesnym ciosem, uniemożliwiającym walkę o kolejne trofeum w Turnieju Mistrzów. Patrząc szerzej na minione miesiące, widać wyraźnie, że wiek momentami daje o sobie znać, a napór młodej gwardii jest coraz silniejszy.

Analiza wyników z ostatnich sezonów pokazuje, jak zacięta stała się rywalizacja na szczycie. Porażka w finale US Open 2025 z Carlosem Alcarazem czy wcześniejsza przegrana w decydującym starciu Wimbledonu z Jannikiem Sinnerem (3:0) to sygnały, że nowa generacja nie ma kompleksów wobec mistrza. Również na kortach Roland Garros Sinner okazał się zaporą nie do przejścia, a rok wcześniej w Paryżu triumfował Alcaraz. Mimo tych bolesnych lekcji i fizycznych ograniczeń, Djoković wciąż potrafi znaleźć w sobie rezerwy, by dokonywać rzeczy niemożliwych.

Nowy rekord „Wielkiej Trójki”

W cieniu problemów zdrowotnych Djoković zanotował osiągnięcie, które cementuje jego pozycję w dyskusji o tytuł najlepszego tenisisty w historii (GOAT). Serb po raz szesnasty w karierze zakończył sezon w czołowej czwórce rankingu ATP. To wynik bez precedensu. Do tej pory dzielił ten rekord z Federerem i Nadalem – obaj legendarni gracze finiszowali w Top 4 piętnastokrotnie. Teraz Djoković jest w tej statystyce samodzielnym liderem.

Warto przyjrzeć się strukturze tego wyczynu. Aż osiem razy Serb kończył rok jako lider rankingu światowego, co samo w sobie jest osobnym rekordem. Jego obecność w ścisłej czołówce to historia niesamowitej regularności, która rozpoczęła się jeszcze w 2007 roku (3. miejsce) i trwała przez kolejne dekady, obejmując dominację w latach 2011-2015 czy powroty na szczyt w sezonach 2018, 2020, 2021 i 2023. Nawet trudniejszy rok 2025, zakończony na 4. pozycji, jest dowodem jego niesłabnącej klasy.

Matematyka dominacji

Prześcignięcie Federera i Nadala w statystyce rankingowej to tylko kolejny element układanki. Djoković już wcześniej zdystansował rywali w kluczowych kategoriach: ma na koncie 24 tytuły wielkoszlemowe (wobec 20 Federera i 22 Nadala) oraz 40 zwycięstw w turniejach rangi Masters (Federer 28, Nadal 36). Co więcej, Serb jako jedyny w historii skompletował tzw. Career Golden Masters, wygrywając wszystkie dziewięć turniejów rangi Masters 1000. Co zupełnie niebywałe, dokonał tego dwukrotnie, podczas gdy jego wielcy oponenci nigdy nie osiągnęli tego pułapu nawet raz.

Pościg za setką i rekordem Federera

Choć sezon 2025 miał swoje gorzkie momenty, przyniósł też chwile chwały. Zwycięstwo w Genewie – gdzie w drodze po tytuł pokonał m.in. Huberta Hurkacza – było symbolicznym momentem, oznaczającym zdobycie setnego trofeum w karierze. Niedługo później, triumfując w Atenach, dołożył do gabloty tytuł numer 101.

W tej perspektywie cel na rok 2026 wydaje się jasny. Roger Federer zakończył karierę z licznikem 103 wygranych turniejów (Rafael Nadal zatrzymał się na 92). Djokoviciowi brakuje zaledwie dwóch zwycięstw, by wyrównać osiągnięcie Szwajcara. Biorąc pod uwagę ambicję Serba, można być pewnym, że mimo niemal 40 lat na karku, w przyszłym sezonie zrobi wszystko, by ten rekord również należał do niego.

Tenis

Walka o tron w kobiecym tenisie: Świątek depcze po piętach Sabalence

Rywalizacja na szczycie rankingu WTA nabiera rumieńców. Iga Świątek, po serii znakomitych występów, konsekwentnie zmniejsza dystans do liderującej Aryny Sabalenki. Ostatnie wyniki obu zawodniczek zwiastują emocjonującą końcówkę sezonu, w której stawką jest pozycja numer jeden na świecie.

Zwycięska passa Igi Świątek

Polska tenisistka utrzymuje znakomitą formę, co potwierdziła w swoim ostatnim spotkaniu, pokonując Kamillę Rachimową 2:0 (6:4, 7:6 (8-6)). To zwycięstwo jest kontynuacją jej imponującej passy w ostatnich miesiącach. Po triumfie na Wimbledonie, Świątek sięgnęła po tytuły w Cincinnati i Korea Open, co pozwoliło jej awansować na drugie miejsce w rankingu, wyprzedzając Amerykankę Coco Gauff. Teraz jej głównym celem jest powrót na szczyt i zdetronizowanie obecnej liderki.

Aryna Sabalenka i jej pozycja liderki

Na czele rankingu wciąż znajduje się Aryna Sabalenka. Białorusinka, opisywana przez byłą zawodniczkę Garbine Muguruzę jako „idealna osobowość na numer jeden na świecie”, jest siłą, z którą trzeba się liczyć. Specjalizuje się w dalekich awansach w turniejach wielkoszlemowych, co udowodniła, wygrywając US Open. Jednak jej dominacja została ostatnio zachwiana. Podczas turnieju Wuhan Open, gdzie do tej pory mogła pochwalić się serią zwycięstw, jej passa została przerwana w półfinale przez Jessicę Pegulę.

Podejście mentalne obecnej liderki

Mimo rosnącej presji ze strony Świątek, Sabalenka zachowuje spokój. W niedawnej rozmowie z mediami przyznała, że nie skupia się obsesyjnie na utrzymaniu pierwszej pozycji. „Nie myślę codziennie o utrzymaniu swojego miejsca” – wyznała. Dla niej najważniejszy jest rozwój. „Chodzi o to, by ulepszać swoją grę, stawać się lepszą we wszystkim, a potem wyjść na kort i rywalizować, traktując to jako sprawdzian, czy trenowałam wystarczająco ciężko”. Podsumowała, mówiąc: „Uwielbiam patrzeć na to w ten sposób. To mnie naprawdę motywuje i myślę, że dlatego jestem gotowa do walki każdego dnia”.

Sytuacja w rankingu i walka o punkty

Obecna sytuacja na liście rankingowej jest niezwykle interesująca, zwłaszcza biorąc pod uwagę dorobek punktowy obu zawodniczek. Białorusinka zgromadziła 10 400 punktów. Mimo że po turnieju w Wuhan straciła punkty za nieobronienie tytułu, to za dotarcie do półfinału otrzymała 390 punktów. Z kolei Iga Świątek, dzięki awansowi do ćwierćfinału w tym samym turnieju, powiększyła swój dorobek do 8 768 punktów. Różnica między nimi wynosi obecnie 1 632 punkty. Sabalenka jest świadoma, że Polka nie potrzebuje wiele czasu, aby odrobić straty, dlatego będzie musiała wzmocnić swoją pozycję kolejnym tytułem i powrócić na zwycięską ścieżkę.

Tenis

Historyczny sukces Magdy Linette w Wuhanie

Magda Linette w świetnym stylu awansowała do ćwierćfinału turnieju WTA 1000 w Wuhanie. Polska tenisistka pokonała już trzy rywalki, nie tracąc ani jednego seta. W czwartek odniosła cenne zwycięstwo nad wymagającą Darią Kasatkiną, wygrywając 6:2, 6:3. Dzięki temu po raz pierwszy w karierze zameldowała się w najlepszej ósemce tej imprezy.

Pierwszy ćwierćfinał na poziomie WTA 1000

Dla 32-letniej Linette jest to moment szczególny – po raz pierwszy dotarła do ćwierćfinału turnieju rangi WTA 1000. Wynik ten może zaskakiwać, biorąc pod uwagę jej dotychczasowe osiągnięcia: półfinał Australian Open, trzy tytuły WTA oraz najwyższą pozycję w karierze – 19. miejsce w światowym rankingu.

W elitarnym gronie polskich tenisistek

Linette została zaledwie trzecią Polką, której udało się awansować do ćwierćfinału imprezy WTA 1000. Jak przypomniał profil Opta Ace w serwisie X, wcześniej dokonały tego jedynie Agnieszka Radwańska i Iga Świątek. Obie mają w dorobku triumfy w turniejach tej rangi, co stawia Linette w prestiżowym gronie polskich tenisistek odnoszących sukcesy na najwyższym poziomie.

Czym są turnieje WTA 1000?

Turnieje tej rangi zostały wprowadzone stosunkowo niedawno, aby ujednolicić system z rozgrywkami ATP. Powstały z przekształcenia imprez WTA Premier Mandatory i WTA Premier 5 w ramach reformy z 2009 roku.

W obecnym kalendarzu głównego cyklu znajduje się dziesięć turniejów WTA 1000: w Dosze, Dubaju, Indian Wells, Miami, Madrycie, Rzymie, Toronto, Cincinnati, Pekinie oraz Wuhanie. Warto dodać, że Iga Świątek w tym roku sięgnęła po cztery z nich – w Dosze, Indian Wells, Madrycie i Rzymie – potwierdzając swoją dominację w kobiecym tenisie.

Tenis

Otwiera się sezon US Open w Waszyngtonie: Taylor Fritz i Jessica Pegula na starcie

Początek letniego cyklu na kortach twardych

Po zakończeniu sezonu na kortach trawiastych, tenisowe toury przechodzą do kolejnej fazy. W Stanach Zjednoczonych zarówno mężczyźni, jak i kobiety rozpoczną rywalizację na twardych nawierzchniach podczas Citi Open w Waszyngtonie, co jest zarazem startem północnoamerykańskiej części sezonu. Równolegle w Europie, w Kitzbuhel oraz Umagu, rozgrywane są ostatnie turnieje ATP na ziemi w tym roku. Dalej aż do końca sezonu dominować będą już tylko korty twarde.

Fritz i Shelton wśród faworytów męskiego turnieju

Tegoroczny sezon na twardych kortach w USA wygląda nieco inaczej niż w poprzednich latach. Tradycyjne otwarcie w Atlancie (ATP) oraz Stanford/San Jose (WTA) zostało wycofane, natomiast największe turnieje – w Kanadzie i Cincinnati – wydłużono z dziewięciu do dwunastu dni. Waszyngton pozostaje jednak wierny sprawdzonej formule – od lat jest to turniej zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn, a obecnie obie imprezy mają rangę 500.

W odróżnieniu od innych amerykańskich wydarzeń, obsada turnieju męskiego w stolicy USA jest wyraźnie bardziej zróżnicowana narodowościowo. Spośród 48 uczestników, 12 pochodzi z USA, a aż 20 z Europy. Wysokie miejsca w drabince zajmują Taylor Fritz, Lorenzo Musetti, Holger Rune oraz Ben Shelton. Zarówno Fritz, jak i Shelton, są obecnie na fali po znakomitych występach na Wimbledonie i będą pod szczególną obserwacją w kontekście zbliżającego się US Open. Warto dodać, że żaden z nich nie dotarł jeszcze do finału w Waszyngtonie.

Jessica Pegula i Emma Navarro na czele stawki kobiet

Turniej WTA w Waszyngtonie ma nieco mniejszą obsadę i pulę nagród niż rywalizacja mężczyzn, ale wciąż budzi spore zainteresowanie, zwłaszcza ze względu na dwie najwyżej rozstawione Amerykanki – Jessicę Pegulę i Emmę Navarro. Pegula, zwyciężczyni tego turnieju z lat 2019 i 2021, po niespodziewanej porażce w pierwszej rundzie Wimbledonu będzie chciała wrócić na zwycięską ścieżkę. Sezon letni na twardych kortach to dla niej czas, gdy zwykle prezentuje najwyższą formę. W zeszłym roku triumfowała w Kanadzie, a także dotarła do finałów w Cincinnati i Nowym Jorku. Ma więc sporo punktów do obrony przed US Open i z pewnością będzie chciała maksymalnie wykorzystać szansę w tym tygodniu.

Powrót Venus Williams po 16 miesiącach przerwy

Duże emocje budzi także powrót Venus Williams, która po 16-miesięcznej przerwie spowodowanej problemami zdrowotnymi, zdecydowała się przyjąć dziką kartę do turnieju w Waszyngtonie – pierwszego przystanku na twardych kortach przed US Open.

– Wiem, czego chcę, ale nie zawsze chcę o tym mówić. Jestem tu teraz i zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Skupiam się na tym, co przede mną – powiedziała Williams, podkreślając, że nie zdradza wszystkich swoich planów.

Venus Williams zmierzy się w pierwszej rundzie z 23-letnią Peyton Stearns, która zajmuje obecnie 34. miejsce w rankingu WTA i w ubiegłym roku zdobyła swój pierwszy tytuł w Rabacie na kortach ziemnych. Dla starszej siostry Sereny Williams będzie to pierwszy mecz od czasu porażki w Miami przed rokiem.

– Moim celem jest czerpać radość z gry i nie wywierać na sobie zbyt dużej presji – podkreśliła Venus Williams. – Dla mnie sukces to wiara w siebie i trzymanie się swojego procesu. Po tak długiej przerwie to naprawdę nie jest łatwe, ale na tym się skupiam.

Williams, mistrzyni olimpijska z Sydney z 2000 roku, pięciokrotna triumfatorka Wimbledonu i dwukrotna zwyciężczyni US Open, po raz ostatni zdobyła tytuł WTA w 2019 roku na Tajwanie. Był to też ostatni sezon, w którym rozegrała pełny cykl turniejowy.

– Czuję, że jestem gotowa do gry, nadal jestem tą samą zawodniczką. Lubię grać ofensywnie, to moja specjalność. Teraz chodzi o to, żeby po prostu trafiać piłki w kort. To mój główny cel – zapewnia.

W ubiegłym roku sport nie był jednak dla niej priorytetem. – Moja walka o zdrowie była naprawdę trudna. Rok temu przygotowywałam się do operacji i nie mogłam myśleć o grze. Dziś cieszę się, że mam okazję wrócić na kort i znów poczuć sportową rywalizację.

Przyjazd na Wimbledonie i miłość do gry na twardych nawierzchniach sprawiły, że Williams postanowiła znów wyjść na kort w Waszyngtonie. – Uwielbiam ten sport, a korty twarde są moją ulubioną nawierzchnią. Decyzja o powrocie była dla mnie naturalna – przyznała.

Tak rozpoczyna się kolejny emocjonujący etap tenisowego lata, który zakończy się wielkoszlemowym US Open.

Tenis

Ostatni bastion Richarda Gasqueta: francuski talent, który przetrwał złotą erę tenisa

Dominacja Wielkiej Czwórki — Rafaela Nadala, Rogera Federera, Novaka Djokovicia i Andy’ego Murraya — przez ostatnie dwie dekady zupełnie zmieniła układ sił w męskim tenisie. Wielu obiecującym zawodnikom pozostawiła jedynie status „tych, którzy mogli”. Juan Martín del Potro, Stan Wawrinka i Marin Čilić zdołali sięgnąć po tytuł wielkoszlemowy, lecz był jeszcze jeden gracz, który pomimo ogromnego talentu nie stanął na najwyższym podium. Richard Gasquet — jedyny poza wspomnianą trójką (Murray, Djokovic, Nadal), który zgromadził ponad 600 zwycięstw w cyklu ATP — zapłacił wysoką cenę za to, że przypadło mu grać w najtrudniejszym okresie w historii tenisa.

W lipcu 1995 roku Corinne Dubreuil, wówczas fotografka magazynu Tennis Magazine, została podczas młodzieżowego turnieju w Blois poproszona, by przyjrzała się jednemu z meczów na bocznym korcie. Jej uwagę przykuł dziewięcioletni chłopiec o niezwykłym stylu gry i pięknym jednoręcznym bekhendzie — był to Richard Gasquet. Kilka miesięcy później jego zdjęcie trafiło na okładkę lutowego wydania magazynu z nagłówkiem: „Le champion que la France attend?” („Mistrz, na którego czeka Francja?”).

Z rozgłosem przyszła jednak presja. Gasquet nauczył się z nią żyć bardzo wcześnie — i nie przestawał podnosić sobie poprzeczki. W 1999 roku udowodnił, że nie jest tylko medialnym fenomenem, zdobywając prestiżowe trofeum Les Petits As, pokonując po drodze dwunastoletniego Rafaela Nadala. Już trzy lata później był postrzegany jako wielka nadzieja francuskiego tenisa. Po triumfach w juniorskich turniejach Roland Garros i US Open media ochrzciły go mianem „Mozarta tenisa”.

Rok 2005 przyniósł długo oczekiwany przełom. Po serii dziesięciu zwycięstw z rzędu Gasquet dotarł do półfinału turnieju Masters w Monte Carlo. Tam pokonał lidera rankingu, Rogera Federera, kończąc mecz spektakularnym bekhendem po linii — zagranie to do dziś gości w tenisowych kompilacjach. Marzenia przerwał jednak Rafael Nadal, który najpierw zatrzymał Francuza w półfinale, a miesiąc później również w trzeciej rundzie French Open — w drodze po swój pierwszy tytuł wielkoszlemowy.

Nadal na tym nie poprzestał. Sięgnął po jeszcze trzynaście tytułów na kortach Rolanda Garrosa, łącznie zdobył 22 szlemy i 36 triumfów w turniejach Masters. W każdym z kolejnych 16 meczów z Gasquetem wychodził zwycięsko. Sam Francuz wygrał 16 turniejów rangi ATP, ale żaden z nich nie był wyższy niż poziom 250. Nigdy nie można mu było odmówić talentu ani pracy — jak sam kiedyś powiedział, po prostu zabrakło mu szczęścia.

Tenis

Roland Garros 2025: Naomi Osaka odpada w pierwszej rundzie po zaciętym meczu z Paulą Badosą

Naomi Osaka zakończyła swój udział w Roland Garros 2025 już na etapie pierwszej rundy, mimo że pokazała się z lepszej strony, niż oczekiwano. Japonka przegrała po trzysetowym pojedynku z rozstawioną z numerem 10 Paulą Badosą.

Choć Osaka była uznawana za outsiderkę w tym starciu, rozpoczęła spotkanie bardzo obiecująco. W pierwszym secie stoczyła wyrównaną walkę z Hiszpanką, doprowadzając do tie-breaka, który zakończył się jej zwycięstwem 7:6. Co ciekawe, mimo problemów z paznokciem – który musiała przyciąć na ławce podczas przerwy – zdołała przejąć inicjatywę i objąć prowadzenie w meczu. Na korcie pojawiła się w charakterystycznym, różowym stroju.

Drugi set przebiegł już pod pełną kontrolą Badosy, która bez większych problemów zwyciężyła 6:1, wykorzystując moment dekoncentracji rywalki.

Decydujący trzeci set rozpoczął się od wyrównanej rywalizacji, jednak w miarę trwania meczu to Badosa prezentowała się coraz pewniej. Ostatecznie wygrała seta 6:4, kończąc mecz i awansując do kolejnej rundy.

Osaka przystępowała do turnieju jako 49. rakieta kobiecego tenisa. W przeszłości miała trudności z występami na kortach ziemnych w Paryżu – trzykrotnie docierała do trzeciej rundy, ale nigdy nie udało jej się przełamać tej bariery.

Turniej w Paryżu był dla niej kolejnym etapem powrotu po nieudanym sezonie 2024, w którym nie zdołała przejść drugiej rundy żadnego z turniejów wielkoszlemowych. Początek 2025 roku przyniósł jednak nadzieję – w Australian Open dotarła do trzeciej rundy, co było jej najlepszym wynikiem od 2022 roku.

Z kolei dla Pauli Badosy obecny sezon jest kontynuacją odrodzenia po trudnym, kontuzjowanym roku 2023. Hiszpanka przypomniała o sobie w 2024 roku, dochodząc do czwartej rundy Wimbledonu oraz ćwierćfinału US Open. Za swoje osiągnięcia otrzymała tytuł Powracającej Zawodniczki Roku WTA. Rok 2025 zaczęła równie imponująco – półfinał Australian Open był jej najlepszym wynikiem w tym turnieju.